wtorek, 26 września 2017

Musicae Sacrae Disciplina - cz. 5

NIECH BĘDZIE POCHWALONY JEZUS CHRYSTUS +++

[Początek fragmentu]

OPIEKA KOŚCIOŁA NAD MUZYKĄ

W ten sposób, dzięki poparciu i opiece Kościoła(*14) muzyczna sztuka sakralna(*15) przebyła z biegiem wieków długą drogę, która ją wiodła, niekiedy powoli krok za krokiem do coraz większej doskonałości: od prostych i czystych melodii gregoriańskich do wielkich i wspaniałych dzieł sztuki, upiększanych i rozwijanych prawie bez końca tak w dziedzinie głosów ludzkich jak i w dziedzinie gry na organach oraz na innych instrumentach muzycznych.(*16)

Ten rozwój sztuki muzycznej jak z jednej strony wykazuje wielką troskę Kościoła o to, aby oddawanie czci Bogu odbywało się w sposób coraz wspanialszy, a wiernym coraz milszy, tak z drugiej czyni rzeczą zrozumiałą, że Kościół musiał niekiedy przeciwstawiać się przekraczaniu pewnych granic, aby z prawdziwym postępem nie wkradły się tu rzeczy światowe, obrzędom świętym obce i mogące je zniekształcić.(*17)

[Koniec fragmentu]

[Refleksja]

(*14) Poparcie i opieka Kościoła nad muzyką sakralną – Należy sobie z całą mocą uzmysłowić fakt, iż Kościół roztacza nad muzyką sakralną swoją opiekę, darzy ją pomocą oraz poparciem, a także od wieków stanowi głównego jej mecenasa motywując przy tym wielu artystów do pielęgnowania tej wzniosłej sztuki muzycznej. Rzeczą zaiste konieczną jest rozprawienie się z niebezpiecznym mitem jakoby Kościół dążył do ugaszenia ducha modlitwy poprzez „formalizm”, „faryzeizm”, „zbytnie przywiązanie do litery prawa” etc. Niestety w dzisiejszych czasach mamy do czynienia z twierdzeniami, które usiłują wprowadzić do Liturgii szkodliwe elementy popkultury w postaci wszelakich piosenek, gitarek, bądź rubasznie pisanych pieśni mających spełnić rolę utworów liturgicznych w celu uniknięcia kryzysu wiary w Kościele i „przyciągnięcia młodzieży na Mszę Świętą”.
Doszło do ogromnego absurdu, albowiem sztuka muzyczna, o którą przez wieki dbało wielu znakomitych mistrzów pod patronatem Magisterium Kościoła Katolickiego i która wychowywała mnóstwo pokoleń ludzi świętych, została wręcz oskarżona o oddalanie człowieka od Boga poprzez swą niezrozumiałość i pewne standardowe bariery wykonawcze występujące przeważnie wśród laików, którzy pragną podjąć się posługi muzycznej w Kościele, jednak brak im niezbędnych umiejętności i wiedzy. Innym absurdem jest chęć „uatrakcyjnienia” Liturgii jakby takie właśnie było jej zadanie, zaś Sam Chrystus stanowi tylko „tradycyjny dodatek do towarzyskiego spotkania uśmiechniętych twarzy”. Kościół ZAWSZE dbał o muzykę Kościelną tak w dobie jej świetności, jak i jej kryzysu i opowiada nam o niej głosem swoich (niestety często niemych i marginalizowanych) dokumentów i jej uczonych orędowników, tak bardzo ignorowanych i traktowanych jak pariasów.. Jakże to wielka schizofrenia kiedy człowiek uznający się za wierzącego w Jeden, Święty, Powszechny i Apostolski Kościół walczy z nim i jego orzecznictwem w imię własnego upodobania i marnego kaprysu tylko po to, aby zwolnić się z obowiązku dbania o muzykę liturgiczną i konieczności indywidulnego rozwoju w celu jej poprawnego wykonywania, a także gotów jest zaaplikować sobie i innym coś na wzóremocjonalnego placebo” grzebiąc przy tym swoją i cudzą relację z Bogiem w „duchowym ossuarium”, które z zewnątrz wygląda pięknie i nabożnie wzrusza swym kształtem, jednak w środku dokonuje się proces bielenia kręgosłupa i kośćca naszej wiary, istoty życia, oraz szczerzej rozmowy ze Stwórcą. Warto dokonać swoistego rachunku sumienia i wreszcie podejść do tematu muzyki w Liturgii tak jak naprawdę powinniśmy i przestać oszukiwać samych siebie i tych, którzy uwierzyli w kłamstwo sugerujące, iż emocje (zwłaszcza te najniższe) stanowią substytut tego co mistyczne, święte i duchowe i doprowadzą nas do pełni relacji ze Stwórcą pomimo Jego ogromnej Miłości i Mocy.

(15*) Muzyczna sztuka sakralna – Warto nieustannie powracać do zapomnianych określeń,
które same w sobie stanowią niezwykle bogatą i sugestywną definicję tego co reprezentują.

Sztuka muzyczna (jako akt zmysłu twórczego udzielonego przez Stwórcę, przetworzony przez iskrę geniuszu kompozytorskiego wynikającego z powyższego daru i mający na celu „wytworzenie” pełnowartościowego i imponującego dzieła sztuki.) + Sacrum (jako świadomość przestrzeni docelowej dla dzieła, która we współpracy z łaską Bożą kształtuje poczucie smaku kompozytora, wykonawcy i wiernego) dają jako wypadkowa suma określenie przytoczone na początku tego punktu.

(16*) Z podanego fragmentu wynika kilka podstawowych prawd:

a) Oczywistym jest, iż muzyka sakralna z biegiem wieków rozwijała się i wciąż rozwija pod kątem technicznym co stanowi fakt powszechnie wiadomy dla każdego, kto chociaż raz w życiu przeszedł pełny kurs historii muzyki w ramach muzycznej oświaty, toteż nie jest rzeczą konieczną prowadzenie dalszych rozważań tej kwestii.

b) Droga i cel – Muzyczna sztuka sakralna była prowadzona krok za krokiem do coraz większej doskonałości. Ciśnie się przed oczy wyobrażenie małego dziecka, które uczy się chodzić i jest powolutku prowadzone i trzymywane przez rodziców czuwających nad tym, aby proces nauki poruszania się o dwóch dolnych kończynach przebiegł możliwie owocnie i bezpiecznie.
Idąc po tej linii skojarzeń można pokusić się o refleksję nad tragediami rodziców, którym niesłusznie (gdyż niekiedy jest to konieczne dla rzeczywistego dobra młodego człowieka) odbiera się dzieci.
Warto przenieść wyobrażenie zrozpaczonej matki, która uczyła chodzić swoje ukochane dziecko
a została go pozbawiona na grunt muzyki sakralnej liturgicznej, którą coraz częściej „wydziedzicza się” z kościoła, od zawsze czuwającego (jak to już zostało stwierdzone)  nad rozwojem swego „dziecka” i dbającego o to, aby dążyło ono do celu, którym jest coraz większa doskonałość.
Ci którzy odpowiadają za takowe „wydziedziczanie” motywują swoje działania „większym dobrem duchowym”, ,,względami duszpasterskimi”, „przyciągnięciem młodzieży do Kościoła”, „upiększeniem Liturgii” , „Chwały Bożej” etc. coraz śmielej przy tym stając w jawnej (o zgrozo) opozycji do Magisterium KK, deprecjonując przy tym dokumenty, które stanowią coś w rodzaju vademecum zawierającym sumę doświadczeń „rodzicielskich”, napisane w celu ułatwienia poprawnej i korzystnej dla wszystkich pielęgnacji i czuwania nad rozwojem wielowiekowego „potomka”, którym jest muzyka sakralna. Tak jak w wychowaniu dziecka niezbędna jest wiedza i doświadczenie, tak w rozwoju i pielęgnacji muzyki w Kościele potrzeba tych samych cech, aby mogła się ona wciąż rozwijać, a przy tym pociągać nas ze sobą do coraz większej doskonałości i prowadzić nas tam, gdzie poprzez wielowiekowe wychowanie „nauczyła się” w naturalny sposób „przychodzić”; do Boga i do Kościoła.

Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem, i syna swego wezwałem z Egiptu.
Im bardziej ich wzywałem, tym dalej odchodzili ode Mnie, a składali ofiary Baalom i bożkom palili kadzidła. A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem; oni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich. Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości.
Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go [Oz 11, 1-4].

c) ..od prostych i czystych melodii gregoriańskich do wielkich i wspaniałych dzieł sztuki.
Zdanie te stanowi pewien wyznacznik tego, co winno stanowić „minimum z minimum” jeśli chodzi o śpiew na Liturgii. Według zacytowanego fragmentu to właśnie śpiew gregoriański jest absolutną podstawą i czymś co stoi u fundamentów jakiejkolwiek muzyki na Mszy Świętej, a zatem niezwykle zatrważający jest fakt, iż właśnie ten śpiew występuje w świątyniach tak rzadko i jest tak bardzo ludziom obcy… warto zatem pokusić się o praktyczne działania mające na celu przywrócenie właściwego stanu rzeczy i stosownego miejsca chorałowi gregoriańskiemu w kościołach i w sercach wiernych.

d) …upiększanych i rozwijanych prawie bez końca. Muzyka sakralna winna się wciąż rozwijać i być nieustannie upiększana aby nieustannie wskazywać na jej cel i pobudzać wiernych do ciągłego dążenia ku doskonałości. Wracając do metafory o nauce chodzenia, warto zapytać samego siebie; czy mając pragnienie przekazania wiedzy kulinarnej córce będziemy się z nią nieustannie bawić plastikowymi warzywami i miseczkami z zestawu „małego kucharza”? Albo; czy mężczyzna pragnący założyć rodzinę zaproponuje swojej wybrance zabawę „w dom” i uda się po plastikowe narzędzia aby naprawiać resoraki podczas gdy ją odeśle do przewijania lalki? Ośmielam się stwierdzić, iż odsetek ludzi decydujących się na powyższe wyjścia byłby skrajnie marginalny, a zatem dlaczego postępujemy w podobny sposób z muzyką liturgiczną i na nowo pragniemy raczkować kiedy już dawno umiemy robić salto, wmawiając sobie przy tym, że raczkowanie nas rozwija, albo rzeczywiście pociąga? Nie należy traktować Boga gorzej niż człowieka. W przypowieści o talentach [Mt 25, 14-30] Pan Jezus potępił postawę człowieka, który ukrył swój talent i określił tych którzy tak czynią złymi i gnuśnymi, jak zatem nazwać postępowanie tego, kto nie tylko chowa talent i każe chować go innym, ale również sprawia iż tracimy ten talent i zaciągamy dług poprzez cofanie się wstecz? Ewangelizacja winna prowadzić do Liturgii, niemniej jednak sama Liturgia winna być najwyższym wyrazem naszego rozwoju jako wierzących, ale także jako cywilizacji ludzkiej, która przez setki lat nabyła umiejętność tworzenia sztuki będącej wzniosłym pięknem.

(17*) O ile fragment jest napisany w dość oczywisty i stanowczy sposób, o tyle warto przypomnieć w tym miejscu o podstawowej różnicy pomiędzy rozkoszą umysłową, a radością emocjonalną
(odsyłam do punktu (2*) we wpisie zatytułowanym; Musicae Sacrae Disciplina – cz. 2), albowiem pojmowanie tej różnicy sprawia, iż rozumuje się we właściwy sposób stwierdzenie mówiące o tym,
iż oddawanie czci Bogu odbywało się na drodze rozwoju w coraz milszy sposób dla wiernych. Stwierdzenie te, nie powinno nieść ze sobą żadnych parahedonistycznych skojarzeń.
Omawiany wpis zawiera w sobie również stanowisko, iż istnieje prawdziwy postęp
Być może jest to rzecz zupełnie oczywista, aczkolwiek samo słowo „postęp” straciło w dzisiejszych czasach wiarygodność i kojarzy się raczej z usprawiedliwianiem dla zepsucia, zboczenia i walki ze zdrowo pojętą normalnością, co zresztą nie bierze się znikąd i niestety również „zatruwa” przestrzeń sacrum. Potrzeba zatem innego „słowa” które także występuje w cytowanym passusie, mianowicie; granicy. Kościół jest świadomy wszelkich granic, które nie służą złej izolacji, lecz zabezpieczeniu człowieka często przed nim samym i jego naturalnymi słabościami i niedomaganiami, a także pokusami tego świata. Warto zatem kształtować samego siebie, a także Kościół jako miejsce w którym stajemy się możliwie wolni od tego co przeszkadza nam w szczerej rozmowie z Bogiem i nie deformować narzędzi, które służą spotkaniu z Nim w celu sprawienia sobie przyjemności emocjonalnej pod przykrywką jakkolwiek pojętej duchowości lub pobożności.

Szczęść Boże,
JKMK

+++

wtorek, 29 sierpnia 2017

Musicae Sacrae Disciplina - cz. 4

NIECH BĘDZIE POCHWALONY JEZUS CHRYSTUS +++

(Postanowiłem nieco zaingerować w pierwotny układ omawianych podpunktów albowiem kolejne lektury poniższego fragmentu po pewnym czasie przyniosły nowe refleksje, którymi pragnę się podzielić. Nowa numeracja rozpoczyna się od ostatniej cyfry, którą został opatrzony przypis zamykający poprzedni passus encykliki.)

ŚPIEW GREGORIAŃSKI

Liczne świadectwa Ojców i Pisarzy Kościoła stwierdzają, że z nastaniem wolności i pokoju dla Kościoła, psalmy i pieśni liturgiczne były w codziennym niemal użyciu. Co więcej, tworzono nowe rodzaje świętych pieśni (6*), które bardziej udoskonalały Szkoły śpiewacze (7*), szczególnie w Rzymie. Poprzednik zaś Nasz, błogosławionej pamięci święty Grzegorz Wielki, jak to przekazała nam tradycja, wszystko to, co zostawiły w spuściźnie dawne pokolenia, troskliwie zebrał i mądrze uporządkował, chroniąc czystość i całość (8a*) śpiewu kościelnego odpowiednimi, prawami i regułami (8b*).
Stopniowo rzymski sposób wykonywania śpiewu przeszedł ze świętego Miasta do innych krajów Zachodu, wzbogacając się nie tylko nowymi formami muzycznymi lecz, i wprowadzając nowy rodzaj świętego śpiewu (9a*), mianowicie śpiew religijny w języku ludowym (9b*).
Sam zaś śpiew zbiorowy, który od imienia św. Grzegorza (G r e g o r i u s), jego odnowiciela, otrzymał nazwę g r e g o r i a ń s k i e g o, od wieku VIII czy IX prawie we wszystkich krajach chrześcijańskiej Europy zyskał pomoc i ozdobę w postaci towarzyszącej mu gry na organach (10*).

ŚPIEW POLIFONICZNY

W wieku IX zaczął się stopniowo szerzyć śpiew polifoniczny, czyli wielogłosowy, którego naukę uprawiano i udoskonalano (11*) przez następne wielki, aż w sposób szczególny w wieku XV i XVI doszedł pod kierunkiem znakomitych mistrzów do podziwu godnej doskonałości (12*).
I ten śpiew polifoniczny czyli wielogłosowy Kościół miał zawsze w wielkiej czci, dopuszczając go do uroczystego odbywania świętych obrzędów nawet w rzymskich bazylikach i w papieskich nabożeństwach (13*). Wspaniałość tego śpiewu wzmogła się jeszcze bardziej z chwilą, gdy oprócz organów do głosu śpiewaków dodano i inne instrumenty muzyczne.

(6*) Pieśni Kościelne, pieśni liturgiczne, pieśni mszalne, pieśni przygodne, pieśni Maryjne, pieśni eucharystyczne, ,,pieśni’’ wspólnot charyzmatycznych, pieśni uwielbienia….. przede wszystkim ŚWIĘTE Pieśni, dlaczego to takie ważne? Przecież zacytowana nomenklatura przewidziana dla różnorodnych typów i gatunków muzyki sakralnej nie jest błędna. Owszem, mało tego, jest poprawna i potrzebna, niemniej jednak należy z całą mocą zaznaczyć, iż pieśni Kościoła powinny być przede wszystkim święte, albowiem ich zadanie polega na pobudzaniu do świętości, na umacnianiu w dążeniu do świętości, na powoływaniu do świętości, a także na chwaleniu Boga, Który Jest Święty. Należy zmienić perspektywę, umocnioną przez pewien rodzaj rutyny w tym względzie i odnowić swoje myślenie na temat muzyki w Kościele. I tutaj należy postawić pewne pytanie; czy muzyka którą słyszę lub wykonuję we Świątyni pobudza mnie do świętości i sprawia, że moje dążenia do Stwórcy stają się coraz pewniejsze i ukonkretniają to co wyznajemy ustami? A jeżeli naprawdę dążymy do świętości, to czy muzyka, którą wykonujemy ustami, rzeczywiście odzwierciedla to jak żyjemy, a jeszcze dobitniej, jak żyły pokolenia Świętych i Błogosławionych Sług Bożych, Które tak często wspominamy ?
Jaka powinna być muzyka w Kościele, a zwłaszcza podczas sprawowania sakramentów? Święta.
(Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz! [Kpł 19, 2b] )

(7*) Szkoła – miejsce służące przede wszystkim do zdobywania wiedzy poprzez słuchanie, lub czynny udział w ćwiczeniach proponowanych przez znawców danej dziedziny.
Ta prosta, robocza definicja została przytoczona w celu pokazania, iż nie wszystko co jest znane, powszechnie rozumiane i zdawałoby się oczywiste, faktycznie takie jest, albowiem praktyka wskazuje na pewien osobliwy problem dotykający współczesnej muzyki liturgicznej, mianowicie:
coraz więcej osób, które nie mają specjalistycznej wiedzy, umiejętności, a co najgorsze; woli zdobywania i udoskonalania tychże wymienionych cech, pragną nie tylko zabierać głos na tematy Sacrum, ale również uroiły sobie, iż ich stanowisko jest ostateczne i wiążące, albowiem na to wskazują ,,ich emocje, ich przeżycia, ich doświadczenia’’, a więc po opanowaniu wybranego instrumentu (najczęściej pada na gitarę o sześciu strunach we wszelakiej odmianie) w stopniu mizernym, pragną ,,sprzedać’’ swój talent właśnie podczas Najświętszej Ofiary.
Taka postawa poniekąd jest wytłumaczalna, albowiem Kościół jest miejscem, gdzie każdy człowiek może odnaleźć to czego nie otrzymuje od świata, a w tym jakieś uznanie lub podziw, bowiem wąskie jest grono odbiorców chcących słuchać osoby, która raczy zagrać cztery akordy akompaniując sobie do śpiewu o którego jakości często trudno rzec coś pozytywnego (jeśli chodzi o rodzaj emisji, która przystoi w Domu Bożym). Dziwi więc ogromnie ta wątpliwej jakości synteza skrajnych rzeczywistości, której suma przedstawia się w taki sposób, iż przyjmujemy do Kościoła to co światowe w swej strukturze i idei, jednak tenże świat zdaje się odcinać od tego co zostało przez nas zaadaptowane.
Summa summarum, staramy się ofiarować Stwórcy kiczowatą wersję kiczu, czyż może być gorzej ?
Otóż może, albowiem dyskryminacji poddawani są ludzie, którzy stali się posiadaczami konkretnej wiedzy i umiejętności wskazujących na obycie z materią muzyczną i liturgiczną, słyszy się bowiem iż są to ,,faryzeusze’’ , ,,rubrycyści’’ , można również stać się bohaterem dowcipu ,,jaka jest różnica między liturgistą a terrorystą? Z terrorystą można negocjować’’. Zgadzam się z tym żartem, albowiem liturgista to ktoś, kto winien zdawać sobie sprawę iż nie jest właścicielem dobra, które pragnie poddać się negocjacjom, tylko jego opiekunem i sługą. Ad meritum, jak to jest iż aby znaleźć pracę w miarę szanującej się firmie potrzebne jest dobre CV, udana rozmowa kwalifikacyjna, a niekiedy powodzenie w konkursie na dane stanowisko, zaś w Kościele (gdzie w przeciwieństwie do rzeczonej firmy mamy do czynienia z Największą Świętością, nie zaś z doczesnością) wystarczą ,,dobre chęci’’ i antyfona ,,ja się tak modlę!’’ ? Czy nie doszliśmy jako lud Boży do pewnego absurdu ? Czy nie okłamujemy samych siebie iż naprawdę wierzymy, zaś Stwórcę traktujemy gorzej niż szefa w pracy lub człowieka?
Szkoła – miejsce gdzie należy się udać, chcąc poznać tajniki czegokolwiek, w tym tajniki służby muzycznej podczas Liturgii.

(8*) Reguły i prawa częstokroć kojarzone są z jakimś rodzajem presji, która nie pozwala na pełną naturalność i spontaniczność, niemniej jednak należy stwierdzić, iż człowiek podczas sakramentu bierzmowania otrzymuje dar mądrości, który pozwala mu odkryć i zdefiniować pojęcie granicy.
Granica wcale nie musi kojarzyć się wyłącznie z czymś złym, albowiem jest to wyłącznie informacja, iż coś się kończy, a coś się zaczyna, czy to na gruncie obszaru państwa, czy to na gruncie języka, wytrzymałości, ilości spożywania alkoholu, ilości przyswajania wiedzy na jeden dzień etc.
Mądrość ludzka jako dar Boży pomaga nam rozeznać gdzie leżą nasze limity, których nie warto przekraczać, toteż troskliwość zaleca (w tej idealnej wizji ustanawiania praw i reguł) stawianie podobnych ,,znaczników’’ tam gdzie są one naprawdę niezbędne, gdzie różnorodność poglądowa jest niezwykle szeroka. Takowe działanie zdaje się być aktem zaiste koniecznym, aby zarówno człowiek jak i środowisko mogli funkcjonować w sposób zdrowy w każdym wymiarze życia. Nie inaczej jest z muzyką liturgiczną, którą chronią dokumenty Kościoła stanowiące sumę mądrości i doświadczenia ludzkiego w tejże dziedzinie, zabezpieczonej Bożą łaską. Dlaczego warto chronić czystość i całość ? Albowiem owocem konkretnej pracy i starań ludzi, którzy poświęcili się muzyce liturgicznej jest pewien model stanowiący mądre połączenie tego co duchowe, wraz z tym co ludzkie, albowiem duch winien wpływać na ciało i być podstawowym jego motywatorem i bodźcem w poczynaniach
(wiemy, iż działanie w drugą stronę, rzadko kiedy jest skuteczne w sferze sacrum).
Dokumenty zawierają ważną informację o konkretnym rezultacie ludzkich poszukiwań w dziedzinie muzyki i liturgii podając do przestrzegania pewien wypracowany model, który jest uznawany za dobry, bowiem przemawia za nim doświadczenie wielu pokoleń ludzi, którzy mieli i mają żywą relację z Bogiem opartą na akcie woli i tym co duchowe, stąd tak ważne jest zachowanie całości rzeczonych rezultatów, jak również czystość tychże aby żaden element światowy i zmysłowy nie ,,zatruł’’ tego co czyste i duchowe ( Czyż nie wiecie, że odrobina kwasu całe ciasto zakwasza? 
[5, 6b] ).
Rzeczami oczywistymi i naturalnymi są potrzeba i pragnienie poszukiwania oraz rozwoju, również na gruncie muzyki, ślepy konserwatyzm jest strategią nie gwarantującą żywotności jakiejkolwiek dziedziny, albowiem każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare [Mt 13,52] , lub jak powie Święty Augustyn; Mądrym jest ten, kto potrafi odkryć wypełnienie się „starego” w tym, co „nowe”.
Z całą mocą należy wystrzegać się złego ducha modernizmu, bylejakości, liberalnego podejścia do spraw fundamentalnych, niemniej jednak muzyka jako ogromne bogactwo wciąż na nowo odkrywane stanowi wielki dar Boży, który należy poddać wszelkim badaniom pod egidą osób do tego powołanych i posiadających wymaganą wiedzę oraz umiejętności, tak aby Liturgia wciąż motywowała nas do pracy na jej rzecz, oraz aby mądrze uświęcała kolejne środki, które wskażą nam Boga.

(9*) W tym podpunkcie warto skupić się na micie tradycji jako furtce ku wszelkim nadużyciom.
Warto zauważyć, iż tradycja zwykle stanowi pozytywny element w kulturze chrześcijańskiej, rozważane dokumenty też stanowią w jakimś stopniu wypadkową tradycji, albowiem tradycja to nic innego jak rzeczywista praktyka grupy osób, która motywuje odpowiednie gremia do rozważenia jej, wprowadzenia ewentualnych poprawek i normalizacji pod kątem prawnym. Problem zaczyna się wtedy, kiedy człowiek zaczyna nazywać jakikolwiek przejaw prywatnej ,,inwencji twórczej’’ na gruncie sacrum ,,tradycją’’ i czyni z niej niejako tarczę przed wszelką krytyką, roztropnością i zdrowym rozsądkiem. Sytuacja zdaje się być absurdalna zwłaszcza wtedy, kiedy takowe ,,tradycje’’ ustanawiane są wstecz, czyli wtedy kiedy praktyka jednostki lub grupy, rażąco odbiega od tego co jest już dawno zdefiniowane i znormalizowane w Magisterium Kościoła Katolickiego.
Śpiew w języku ludowym to również bogaty element tradycji i słusznie Papież Pius XII podkreślił jego rangę jako śpiew święty, niemniej jednak czymś podstawowym i naturalnym winno być nasze zawierzenie Kościołowi i przyjęcie tego co w swej mądrości orzeka jako przydatne do Liturgii i tenże śpiew również przeszedł swoją drogę ku temu, aby utwierdzić się w sercach ludzi jako czynnik podnoszący w swej materii umysł ku Sprawom Niebieskim, zaś po roztropnych badaniach zyskał on aprobatę Kościoła i cieszy się czcią tradycji w sensie pozytywnym, a zarazem jest śpiewem, który jest święty. Warto zawsze pytać o źródła tradycji, zwłaszcza wtedy kiedy ma się do czynienia z czymś co budzi spore wątpliwości i kontrowersje, lub ewidentnie wskazuje na błąd w rozumowaniu strony praktykującej działania sprzeczne z istotą Liturgii i Sacrum, nie należy uginać się pod presją otoczenia, gdyż nie rzeczone otoczenie stanowi stosowne gremium do orzekania o poprawności tego, co już dawno zostało uznane za poprawne bądź błędne wszyscy ludzie wierni powinni być strażnikami tego co święte i co katolickie, gdyż taka postawa nie tylko sprzyja rzeczywistej Chwale Bożej i naszemu uświęceniu, ale także stanowi nieodzowny element naszej tożsamości i spaja nas jako konkretną grupę ludzi, którzy pragną Królestwa, Które nie jest z tego świata [J 18, 36a].

(10*) Punkt może stanowić pewną definicję akompaniamentu liturgicznego, albowiem podkreślone zdanie zawiera trzy istotne terminy, które winny być zachowane w dobrym akompaniamencie organowym, które są ku temu instrumentem wyśmienitym.
a) Pomoc – aby zaistniała rzeczywista pomoc dla śpiewu, akompaniament musi być stabilny i podporządkowany wszelkim elementom dzieła muzycznego, które jest aktualnie wykonywane, szczególnie gdy jest to przywołany przez autora encykliki chorał gregoriański , który przez lata wzbudził wiele wątpliwości pod kątem wykonawczym do czego w sposób szczególny przyczyniła się jego paleografia. Organista winien nieustannie pogłębiać swoją wiedzę oraz umiejętności akompaniamentu, aby stanowić oparcie dla ludu śpiewającego.
b) Ozdoba – Akompaniament oprócz tego, iż wspiera wykonywany śpiew, powinien być również dlań ozdobą, a zatem tak jak kobieta, która ubiera kolczyki podkreśla swoje naturalne piękno, tak brzmienie akompaniamentu winno podkreślać wzniosłość śpiewu, nie zaś powodować jego zniekształcenie.
c) Towarzyszenie – Termin ten jest mocno zbliżony do pomocy, aczkolwiek więcej mówi o wewnętrznym nastawieniu akompaniatora, niźli o stronie technicznej, którą rzeczywiście podejmuje punkt a) , bowiem czym w rzeczywistości jest towarzystwo ? Jest to współdziałanie w określonym celu, który to cel zawarty jest w trybie oficjalnym, lub nieoficjalnym, niemniej jednak chodzi o cel, nie zaś o jednostki, które do niego zmierzają, gdyż to nie one są rzeczonym celem.
Z tych zawiłych dywagacji z wieloma powtórzeniami ,,słowa klucza’’ płynie konkretny, istotny wniosek; akompaniator jest częścią wspólnoty którą wspiera i wspomaga na modlitwie, nie jest natomiast jej celebrytą, owszem stanowi istotny element grupy, na którym spoczywa ogromna odpowiedzialność, aczkolwiek wciąż jest organem (dosłownie i w przenośni) funkcjonującym w organizmie wspólnoty Kościoła i danej Liturgii [1 Kor 12]. Organy winny towarzyszyć śpiewowi wspólnoty i w pokorze umacniać jej muzyczne poczynania, nie zaś je przytłaczać.

(11*) Kolejny raz zostaje podkreślona waga i rola nauki jako działanie konieczne do rozwoju.

(12*) Raz jeszcze Pius XII podkreśla kto powinien odpowiadać za muzykę w Kościele, oraz dbać o jej rozwój i dalszy przekaz.

(13*) ,,Pana nie ma na liście…’’ – Tytuł podpunktu wynika z pewnego skojarzenia sytuacji bankietowej. Przychodzi znany wszystkim arystokrata za którym ciągnie służba, podaje nazwisko, lokaj sprawdza listę gości i z zachowaniem wszelkiej etykiety odmawia dostojnikowi uczestnictwa w bankiecie, gdyż jego osoba nie została przewidziana w planach gospodarza. Następnie przychodzi kupiec, który również jest wszystkim dobrze znany, aspiruje on do szlacheckich splendorów ówcześnie zabiegając względu odpowiednich osób, jednak z rozczarowaniem wraca do swego domu, albowiem jego nazwisko nie zostało przewidziane wśród bawiących się. Na koniec, lecz na czas zjawia się prosty obywatel, pracownik sądu miejskiego w swym najlepszym i jedynym fraku, który to pracownik jest znany, ale również niezwykle lubiany albowiem uchodzi za człowieka serdecznego, pomocnego i niezwykle pokornego, tak iż potrafi się z powodzeniem dopasować do każdej sytuacji w sposób nie narzucający się i zawsze wnosi coś dobrego do towarzystwa. Tenże pracownik znalazł się na liści gości i spędza wieczór wśród arystokracji z czasem stając się jej częścią.



Powyższa dykteryjka podyktowana została przez obecność pewnego szczególnego wyrazu w podkreślonym zdaniu, chodzi o słowo dopuszczać (I ten śpiew polifoniczny czyli wielogłosowy Kościół miał zawsze w wielkiej czci, dopuszczając go do uroczystego odbywania świętych obrzędów nawet w rzymskich bazylikach i w papieskich nabożeństwach).
Nie budzi wątpliwości fakt, iż zwłaszcza w perspektywie dzisiejszych czasów śpiew polifoniczny stanowi jeden z najwznioślejszych wyrazów kunsztu i zupełnie pasuje do uroczystości kościelnych, przynajmniej tak się wielu ludziom wydaje, bo nawet tak zacny i w swej materii pozytywnie porażający twór ludzkiego wyobrażenia o muzyce ,,musi się upokorzyć’’ i uznać swoją rolę w Liturgii, będąc do niej dopuszczonym (sic!). Omawiany cytat wprowadza również hierarchizację przestrzeni liturgicznych poprzez słowo nawet (w rzymskich bazylikach i w papieskich nabożeństwach), a więc jest to jasny sygnał, iż muzyka w nawet najbardziej artystycznej i pobożnej formie nie ma w sobie właściwości, które mogłyby samoistnie naruszyć Mszę Świętą, gdyż to Liturgia powołuje i uświęca muzykę nań przeznaczoną (Cóż bowiem jest ważniejsze, złoto czy przybytek, który uświęca złoto?
[Mt 23, 17b] ). Niekiedy można usłyszeć argumentację następującą; ,,Ależ to jest po łacinie! Więc pasuje do Liturgii!’’ , ,,Przecież to dzieło Palestriny! Jakże tego nie zaśpiewać?!’’ , ,,Proszę Pana! Toż to najczystsza polifonia trzeciej generacji szkoły franko-flamandzkiej! (to rzadziej…albo w ogóle..)’’
Można cieszyć się najwyższym standardem jestestwa, a można nie być zaproszonym na ucztę, można być arcydziełem sztuki, a można nie być dopuszczonym do Liturgii, gdyż tak jak źródłem grzechów jest pycha, tak źródłem cnót jest pokora i jeżeli Msza Święta to przestrzeń, gdzie pełnia stworzenia wielbi Boga, to każdy jej czynnik winien w pokorze zaakceptować swoją rolę na niej, nawet jeżeli w oczach ludzkich jest czymś niezwykłym i doniosłym. Wtedy każde arcydzieło stanie się wyrazem uwielbienia Niepojętej Trójcy Świętej, zaś Liturgia nie będzie stanowić źródła pychy dla tych, którzy przed Tą Tajemnicą Boga, winni się szczególnie ukorzyć i we wdzięczności służyć otrzymanymi talentami oczekując zaproszenia od Gospodarza, Który ma dla nas mieszkań wiele [J 14, 2a] i miłuje pokorę.

Jakież to wspaniałe dzieło, kiedy człowiek z Bożą łaską rodzi owoc swojej wytrwałej pracy, a później w pokorze czeka na odpowiedni moment, kiedy tymże owocem podzieli się ze wspólnotą wiernych, aby wspólnie ofiarować je Stwórcy, Który Jest Sprawcą chcenia i działania [Flp 2, 13].


JKMK

+++

wtorek, 22 sierpnia 2017

Musicae Sacrae Disciplina - cz. 3

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus +++

[Początek fragmentu – przypomnienie]

MUZYKA W STARYM ZAKONIE

Nic przeto dziwnego, że śpiew religijny i sztuka muzyczna były, jak o tym świadczą dokumenty starożytne i nowsze, zawsze i wszędzie stosowane w obrzędach religijnych, nie wyłączając ludów pogańskich; były też przede wszystkim w użyciu przy oddawaniu czci Bogu Prawdziwemu, już od czasów najdawniejszych. Naród wybrany cudem Bożej potęgi wyratowany przed zagładą w Morzu Czerwonym, śpiewał Bogu hymn zwycięstwa, a Maria, siostra Mojżesza obdarzona duchem proroczym, śpiewała wspólnie z ludem przy dźwiękach bębna (Wyjścia, 15, 1 - 12).

Później, gdy przenoszono Arkę Pańską z domu Obededoma do miasta Dawidowego, sam król i "cały lud izraelski pląsał przed Jehową przy dźwiękach wszystkich instrumentów drewnianych oraz cytr, harf, bębenków, lutni i cymbałów" (2 Sam. 6, 5). Sam król Dawid ustanowił wówczas prawidła używania muzyki i śpiewu przy sprawowaniu czci Bożej (4*) (I Paral. 23. 5). I prawa te po powrocie z wygnania zostały wznowione oraz były przestrzegane aż do czasów przyjścia Boskiego Odkupienia. (5*)

[Koniec fragmentu]

Źródło tekstu;
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pius_xii/encykliki/musicae_sacrae_25121955.html
Dla tych, którzy swobodnie operują językami obcymi polecam również wydania obcojęzyczne znajdujące się na stronie Watykanu, (ze szczególnym naciskiem na język włoski), prosimy o Waszą wiedzę i wyłapanie ewentualnych rozbieżności w tłumaczeniach;
https://w2.vatican.va/content/pius-xii/it/encyclicals/documents/hf_p-xii_enc_25121955_musicae-sacrae.html

[Refleksja]

(4*) Sam król Dawid ustanowił wówczas prawidła używania muzyki i śpiewu przy sprawowaniu czci Bożej  - Te zdanie mówi o kilku kwestiach posiadających niebagatelne znaczenie nie tylko dla ogólnego pojęcia sprawy muzyki w Starym Testamencie, ale również niesie ze sobą cenne rady na czasy obecne, które warto odczytać i zrozumieć;

a) Osoba prawodawcy – Próbując zrozumieć rolę Króla Dawida w temacie muzyki sakralnej nie należy ulegać pewnemu przyzwyczajeniu do tej postaci. Obecnie jako Kościół zaczytujemy się w losy najmłodszego syna Jessego i de facto dokonujemy swego rodzaju ,,rentgenu’’ osobowego, biograficznego i duchowego aby jeszcze lepiej zrozumieć własną relację z Bogiem, co często jest przedmiotem wielu wartościowych katechez, które sprawiają iż ,,żyjemy za pan brat’’ z władcą Izraela co w naturalnym następstwie sprawia, że nie do końca rozumiemy istotę urzędu który pełnił,
a zwłaszcza w Starym Testamencie, gdzie król stanowił absolutny autorytet przed swoim ludem i rozliczał się ze swego panowania bezpośrednio przed Bogiem przy ewentualnej pomocy proroków (np. prorok Natan [2 Sm 12, 1 – 15a]). Uświadomienie sobie tego kim właściwie był Król Dawid pomoże zrozumieć jak ważne było to, iż właśnie on a nie kto inny ustanowił prawidła muzyki sakralnej, albowiem osoba władcy w pełni swego autorytetu dokonała swoistego wyrazu czci, szacunku i uznania dla Boga, a także otoczyła najwyższą troską element Jego kultu.
Te spostrzeżenie winno niechybnie prowadzić do innego, a mianowicie; warto raz jeszcze sobie uświadomić kto tak naprawdę powinien być odpowiedzialny za muzykę sakralną i jak ważna jest to misja. Oczywiście nie należy odczytywać powyższej konkluzji jako sugestię prowadzącą do zmiany statusy społecznego na minimum książęcy, jakkolwiek przykład i działanie Króla Dawida uświadamia, iż do Wielkich Spraw, potrzeba wielkiego starania, wielkiej wiedzy i równie wielkiej troski aby móc z pożytkiem pełnić posługę muzyczną w trakcie Mszy Świętej. Nie należy popadać w kompleks, iż nie jest się być może nikim ważnym i szczególnym na tym świecie, albowiem wszyscy w oczach Bożych jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi, którym codziennie błogosławi na wytrwałą pracę i zdobywanie wiedzy w celu rozszerzania Jego Chwały.

b) Partytura – Jest to pomniejsza ciekawostka, jednak warto zauważyć iż dookreślenia wykonawcze zamieszczone na początku wielu Psalmów stanowią jedne z pierwszych partytur w dziejach muzyki
(być może w czasach Króla Dawida takowe partytury już funkcjonowały, jakkolwiek to tylko niczym nie podparte przypuszczenie).

Przykłady:
I. Kierownikowi chóru. Na instrumenty strunowe. Psalm. Dawidowy. [Ps 4, 1]
II. Kierownikowi chóru. Na flety. Psalm. Dawidowy. [Ps 5,1]
III. Kierownikowi chóru. Na modłę pieśni: <<Łania o świcie>>. Psalm. Dawidowy. [Ps 22, 1]
IV. Kierownikowi chóru. Na melodię: <<Lilia Prawa>>. Miktam. Dawidowy. Celem pouczenia.
Gdy walczył z Aram-Naharaim i z Aram-Sobą i gdy powracający Joab zwyciężył Edomitów w Dolinie Soli – dwanaście tysięcy [ludzi]. [Ps 60, 1-2]
V. Pieśń stopni. Dawidowa. [Ps 133, 1]

c) Organizacja – Świadomość funkcjonowania prawideł muzyki wraz z obecnością prototypów  partytury za czasów Króla Dawida jest wymownym dowodem na to, iż służba Boża winna posiadać wyraźne cechy wskazujące na zorganizowanie i uporządkowanie, a także winna ona zachęcać tych, którzy się nią zajmują do podejmowania konkretnych działań i wysiłków w celu przygotowania Chwalby Bożej. Takie podejście do posługi wynika przede wszystkim z faktu, iż sam Bóg Jest Najdoskonalszą Harmonią jako Trójca Święta, toteż miły jest Mu taki śpiew, który jest wcześniej przygotowany, dopracowany oraz przemodlony. Organizacja muzyki liturgicznej wymaga aby posługujący świadomie wniknęli w istotę Liturgii danego dnia zanim ona nastąpi, tak aby mogli na tej podstawie dobrać stosowne śpiewy, które przyniosą największe dobra duchowe wiernym i podkreślą tajemnicę dnia w Liturgii. Idąc tropem Króla Izraelskiego nie należy ulegać mitom, iż Msza Święta winna być aktem spontanicznym, gdyż mamy do czynienia z Bogiem Żywym o czym był przekonany władca pochodzący z Betlejem.

d) Majestat prawa – Król Dawid poprzez ustanowienie prawideł wykonywania muzyki podczas Kultu Bożego dokonał swego rodzaju zabezpieczenia tej dziedziny i nadał jej rangę podlegającą pod jurysdykcję wyższego rzędu. Dziś w świecie w którym prawo służy głównie rządzącym i jest w dużym stopniu narzędziem ucisku, jakiekolwiek skojarzenie z tymże terminem [prawa] budzi afront i dystans, gdyż człowiek w podświadomości czuje przymus, a nie własną wolę zachowywania danych przepisów. Jakkolwiek należy stwierdzić, iż prawa w Kościele nadaje się głównie po to, aby ludziom pomagać nie zaś uciskać co warto mieć na względzie przy kształtowaniu indywidualnego podejście do Magisterium Kościoła Katolickiego, nie mniej jednak prawa są potrzebne w każdym nawet najmniejszym zgromadzeniu dowolnego charakteru (np. prawo moralne, które mówi iż nie godzi się spóźniać na umówione wcześniej spotkanie), a zwłaszcza w potężnym Królestwie czasów Króla Dawida. Prawo we właściwym ujęciu winno stanowić autorytet i wytyczać pewne granice, których przestrzeganie sprawi, że człowiek będzie coraz szczęśliwszy i swobodniejszy, niźli gdyby tych ,,zabezpieczeń’’ nie było, albowiem trudno jest sobie wyobrazić Ofiarę Krzyżową dokonującą się na każdej Mszy Świętej wobec tła zbudowanego z playlisty hitów disco polo, bądź piosenek o tekście sakralnym, jednak odwołujących się w swej strukturze muzycznej do wcześniej nadmienionego nurtu muzyki (delikatnie mówiąc) świeckiej.

(5*) I prawa te po powrocie z wygnania zostały wznowione oraz były przestrzegane aż do czasów przyjścia Boskiego Odkupienia – W podkreślonym zdaniu chodzi raczej o Wcielenie i Misję Zbawczą Chrystusa jako moment w dziejach ludzkości, niźli o Jego ostateczne przyjście na końcu czasów (paruzję). 
W tym miejscu warto raz jeszcze przypomnieć fragment Listu Świętego Pawła do Kolosan; 
Jeśliście więc razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadający po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. 
[Kol 3, 1-2]

W służbie muzycznej jak i we wszelkiej innej należy mieć wyraźny punkt odniesienia, który wyraża się w przyjęciu Niebiańskiego Ideału. Nie wynika to wprost z rozważanej encykliki, jednak warto sobie uświadomić, iż nasze życie stanowi pielgrzymkę ku wiecznej ojczyźnie w Niebie, toteż należy wieść owe życie w taki sposób, aby moment śmierci był chwilą płynnego i naturalnego przejścia do
Domu Ojca, co wyraźnie pokazała śmierć Papieża, Świętego Jana Pawła II w 2005 roku.
Dokonując zapożyczenia z nomenklatury sportowej warto przytoczyć taki termin jak przekazanie pałeczki, albowiem fuzja owego terminu wraz z wcześniej zarysowanymi; sposobem życia i istoty śmierci, daje praktyczną wskazówkę jakie oczekiwania należy mieć w stosunku do muzyki sakralnej, która powinna być utrzymywana na takim poziomie, aby w momencie końca świata nastąpiło nic innego jak właśnie przekazanie pałeczki, czyli aby okazało się, iż rzeczywistość ziemska Liturgii była jak najbliższa równoległej Rzeczywistości Niebiańskiej, Która stanowi Ideał dla nas pielgrzymów tej ziemi w drodze do wiecznej Chwały.

Szczęść Boże,
JKMK
+++

piątek, 18 sierpnia 2017

Musicae Sacrae Disciplina - cz. 2

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus +++

[POCZĄTEK FRAGMENTU]

I. HISTORIA MUZYKI SAKRALNEJ (0*) MUZYKA DAREM BOŻYM (1*)

Wśród tylu i tak wielkich darów, którymi Bóg, będący sam najdoskonalszą w sobie harmonijną jednością, ozdobił stworzonego na swój obraz i podobieństwo człowieka (Ks. Rodz. 1, 26), poczesne miejsce zajmuje muzyka, która wespół z innymi sztukami wyzwolonymi przyczynia się do radości ducha i rozkoszy umysłowej. (2*) O niej to słusznie pisał Augustyn: "Aby ludzie, rozumną duszą (3*) obdarzeni, zdawali sobie sprawę z tej wielkiej rzeczy (mowa tu o harmonii stworzenia) szczodrobliwość Boża obdarzyła ich muzyką czyli zdolnością i umiejętnością śpiewania" (Ep. 461, De origine animae hominis, I, 2).

MUZYKA W STARYM ZAKONIE

Nic przeto dziwnego, że śpiew religijny i sztuka muzyczna były, jak o tym świadczą dokumenty starożytne i nowsze, zawsze i wszędzie stosowane w obrzędach religijnych, nie wyłączając ludów pogańskich; były też przede wszystkim w użyciu przy oddawaniu czci Bogu Prawdziwemu, już od czasów najdawniejszych. Naród wybrany cudem Bożej potęgi wyratowany przed zagładą w Morzu Czerwonym, śpiewał Bogu hymn zwycięstwa, a Maria, siostra Mojżesza obdarzona duchem proroczym, śpiewała wspólnie z ludem przy dźwiękach bębna (Wyjścia, 15, 1 - 12).

Później, gdy przenoszono Arkę Pańską z domu Obededoma do miasta Dawidowego, sam król i "cały lud izraelski pląsał przed Jehową przy dźwiękach wszystkich instrumentów drewnianych oraz cytr, harf, bębenków, lutni i cymbałów" (2 Sam. 6, 5). Sam król Dawid ustanowił wówczas prawidła używania muzyki i śpiewu przy sprawowaniu czci Bożej (4*) (I Paral. 23. 5). I prawa te po powrocie z wygnania zostały wznowione oraz były przestrzegane aż do czasów przyjścia Boskiego Odkupienia. (5*)
MUZYKA W KOŚCIELE PIERWOTNYM

W Kościele przez Zbawiciela założonym już od zarania (6*) był w użyciu śpiew religijny, jak świadczy dosyć wyraźnie św. Paweł Apostoł, gdy pisze do Efezów: "Napełnijcie się Duchem Świętym, rozmawiając z sobą w psalmach i pieśniach i śpiewaniach duchownych" (Ef. 5, 8; Kol. 3, 16). Ze zwyczaj śpiewania psalmów był praktykowany i na zebraniach, potwierdza to tymi słowy: "Gdy się schodzicie, każdy z was ma psalm" (I Kor. 14, 26). (7*)

Pliniusz świadczy, że zwyczaj ten trwał nadal i po czasach Apostolskich, gdy pisze o tych, którzy nie zaparli się wiary: "Główną ich winą czy błędem było to, że mieli zwyczaj schodzić się w oznaczone dni przed wschodem słońca i śpiewać pieśń Chrystusowi jako Bogu" (8*) (Plin. Epist. X, 96, 7). Słowa prokonsula Bitynii świadczą, że nawet w okresie prześladowań nie milknął całkowicie głos Kościoła śpiewającego. (9*) To samo potwierdza i Tertulian, opisując że na zebraniach chrześcijan "czytywano Pisma, śpiewano psalmy, wygłaszano kazania" (Tert. De anima, c. 9, Apol. 39). (10*)

ŚPIEW GREGORIAŃSKI

Liczne świadectwa Ojców i Pisarzy Kościoła stwierdzają, że z nastaniem wolności i pokoju dla Kościoła, psalmy i pieśni liturgiczne były w codziennym niemal użyciu. Co więcej, tworzono nowe rodzaje świętych pieśni, które bardziej udoskonalały Szkoły śpiewacze (11*), szczególnie w Rzymie. Poprzednik zaś Nasz, błogosławionej pamięci święty Grzegorz Wielki, jak to przekazała nam tradycja, wszystko to, co zostawiły w spuściźnie dawne pokolenia, troskliwie zebrał i mądrze uporządkował, chroniąc czystość i całość śpiewu kościelnego odpowiednimi, prawami i regułami. (12*)
Stopniowo rzymski sposób wykonywania śpiewu przeszedł ze świętego Miasta do innych krajów Zachodu, wzbogacając się nie tylko nowymi formami muzycznymi lecz, i wprowadzając nowy rodzaj świętego śpiewu, mianowicie śpiew religijny w języku ludowym. (13*)
Sam zaś śpiew zbiorowy, który od imienia św. Grzegorza (G r e g o r i u s), jego odnowiciela, otrzymał nazwę g r e g o r i a ń s k i e g o, od wieku VIII czy IX prawie we wszystkich krajach chrześcijańskiej Europy zyskał pomoc i ozdobę w postaci towarzyszącej mu gry na organach. (14*)

ŚPIEW POLIFONICZNY

W wieku IX zaczął się stopniowo szerzyć śpiew polifoniczny, czyli wielogłosowy, którego naukę uprawiano i udoskonalano przez następne wielki, aż w sposób szczególny w wieku XV i XVI doszedł pod kierunkiem znakomitych mistrzów (15*) do podziwu (16*) godnej doskonałości.
I ten śpiew polifoniczny czyli wielogłosowy Kościół miał zawsze w wielkiej czci, dopuszczając go do uroczystego odbywania świętych obrzędów nawet w rzymskich bazylikach i w papieskich nabożeństwach. Wspaniałość tego śpiewu wzmogła się jeszcze bardziej z chwilą, gdy oprócz organów do głosu śpiewaków dodano i inne instrumenty muzyczne.

OPIEKA KOŚCIOŁA NAD MUZYKĄ

W ten sposób, dzięki poparciu i opiece Kościoła muzyczna sztuka sakralna przebyła z biegiem wieków długą drogę, która ją wiodła, niekiedy powoli krok za krokiem do coraz większej doskonałości: od prostych i czystych melodii gregoriańskich (17*) do wielkich i wspaniałych dzieł sztuki (18*), upiększanych i rozwijanych prawie bez końca tak w dziedzinie głosów ludzkich jak i w dziedzinie gry na organach oraz na innych instrumentach muzycznych.
Ten rozwój sztuki muzycznej jak z jednej strony wykazuje wielką troskę Kościoła o to, aby oddawanie czci Bogu odbywało się w sposób coraz wspanialszy, a wiernym coraz milszy, tak z drugiej czyni rzeczą zrozumiałą, że Kościół musiał niekiedy przeciwstawiać się przekraczaniu pewnych granic, aby z prawdziwym postępem nie wkradły się tu rzeczy światowe, obrzędom świętym obce i mogące je zniekształcić. (19*)

TROSKLIWOŚĆ PAPIEŻY

Papieże w ciągu wieków bacznie strzegli obowiązku czujności w tej mierze, a Sobór Trydencki mądrze potępił "taką muzykę, w którą - bądź w grze na organach, bądź w śpiewie - wmieszałby się element nieczysty lub zmysłowy" (20*) (Sob. Tryd. Sess. XXII, Dekret o tym, co należy zachować, a czego unikać w odprawianiu Mszy św.).
Nie wyliczając całego szeregu Papieży, wystarczy wspomnieć tylko niektórych, a mianowicie: Poprzednik Nasz, błogosławionej pamięci Benedykt XIV w encyklice z dnia 19 lutego 1739 roku o przygotowaniach do roku jubileuszowego, z wielkim znawstwem i szczęśliwie dobranymi argumentami wezwał w sposób szczególny biskupów, aby wszelkimi sposobami usuwali z muzyki sakralnej nadużycia, które zuchwale wdarły się do niej (21*), (Cfr. Benedicti XIV Litt. enc. ANNUS QUI: Opera omnia, ed Prati, vol. 17, 1, str. 16).
Tą samą drogą kroczyli w tej sprawie Poprzednicy Nasi: Leon XII, Pius VIII, Grzegorz XVI, Pius XI, Leon XIII (Cfr. Litt. Apost. BONUM EST CONFITERI DOMINO, z dn. 2 sierpnia 1828) Bullarium Romanum, ed: Prati ex Typ. Aldina, t. IX, str. 139 i nast. (Cfr. Acta Leonis XIII, vol. XIV, 1895, str. 237 - 247; Cfr. ASS vol. XXVII, 1894, str. 42 - 49).
W sposób wszakże szczególny trzeba podnieść z całym uznaniem, że Poprzednik Nasz, nieśmiertelnej pamięci św. Pius X przeprowadził całkowite odnowienie i reformę muzyki świętej, zgodnie z odziedziczonymi po przodkach zasadami, które na nowo przypomniał i zachować nakazał, zebrawszy je przy tym stosownie do potrzeby czasu (22*) w jedną całość (Cfr. Acta Pii X, vol. I str. 75 - 87; A.A.S. XXXVI, 1903/4, 329 - 339; 387 - 395).
Wreszcie, jak bezpośredni Poprzednik Nasz, Pius XI Konstytucją Apostolską DIVINI CULTUS SANCTITATEM z 20 grudnia 1928 roku (Cfr. AAS vol. XXI. 1929, str. 33 i nast., tak i My Sami Encykliką MEDIATOR DEI z 20 listopada 1947 roku rozwinęliśmy i potwierdzili nakazy Naszych Poprzedników (Cfr. A.A.S. vol. XXIX, 1947, str. 521 - 595).

[KONIEC FRAGMENTU]
Źródło tekstu;
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pius_xii/encykliki/musicae_sacrae_25121955.html
Dla tych, którzy swobodnie operują językami obcymi polecam również wydania obcojęzyczne znajdujące się na stronie Watykanu, (ze szczególnym naciskiem na język włoski), prosimy o Waszą wiedzę i wyłapanie ewentualnych rozbieżności w tłumaczeniach;

[REFLEKSJA]

(0*) Na samym początku warto podkreślić pewną z pozoru oczywistą rzecz, mianowicie omawiany rozdział posiada sobie właściwą strukturę. Należy o tym wspomnieć, albowiem w dzisiejszych czasach można coraz częściej usłyszeć specyficzny typ argumentów, który ma na celu pomieszanie kontekstów kulturowych, czasowych i miejscowych, na przykład: Taniec Króla Dawida przed Arką Przymierza [2 Sm 6,5] , jako argument za wprowadzeniem do Liturgii Rzymskokatolickiej tańca, albo fragment Psalmu 33 (Sławcie Pana na cytrze, *grajcie Mu na harfie o dziesięciu strunach.) jako argument przemawiający za stosowaniem gitary podczas Mszy Świętej, czy też pląsy prorokini Miriam wraz z innymi kobietami przy akompaniamencie bębenków [Wj 15, 20], jako argument mający na celu zaangażowanie membranofonów w służbę muzyczną podczas Świętych Obrzędów.

Nie – Sam fakt zaistnienia nawet ogólnego podziału wewnątrz rozdziału dokumentu, stanowi pewnego rodzaju świadectwo tego, że nie można przykładać tej samej miary do każdego obrzędu, który zaistniał podczas funkcjonowania ludzkości, albowiem jednym z decydujących elementów, który kształtuje podejście człowieka do Liturgii jest kontekst kulturowy, oraz świadomość interkontekstowości spowodowanej wszelkimi innymi czynnikami składowymi.
Inne skojarzenia wywoływał bęben w czasach Króla Dawida, inne w plemieniu Afrykańskim,
inne u pogan a jeszcze inne u Europejczyków i nie każde z tych skojarzeń odsyła umysł do Boga
i nie każde z tych skojarzeń jest WZNIOSŁE, tak samo sprawa się ma z tańcem i innymi sztandarowymi kwestiami ,,spornymi’’. Pius XII w swojej encyklice nie ucieka od prawdy
i podkreśla rolę i wzniosłość konkretnych sposobów wyrażania czci, jednak stawia też przy tym odpowiednie granice i proponuje odpowiedni sposób postrzegania sprawy muzyki w obecnym kulcie Bożym.

(1*) Muzyka Darem Bożym – Jest to kolejne spostrzeżenie z cyklu ,,oczywistych oczywistości’’ jednak jak to się mawia, najciemniej jest pod latarnią. Czy my ludzie wierni zdajemy sobie sprawę z tego, iż muzyka stanowi dar Boży? A jeżeli tak, to jak obchodzę się z tym darem?
W świecie współczesnym każdego dnia, otrzymujemy mnóstwo darów, czy to pocałunek,
czy to 1 złoty i 45 groszy na bilet tramwajowy jednoprzejazdowy tytułem tego, iż zapomnieliśmy portfela, czy to kanapkę do pracy ,,małżonkowej’’ proweniencji, albo kubek z uroczym misiem na dwudzieste urodziny, podwyżkę od szefa jako że ,, w drodze’’ mamy siódmego malucha czy też wiele innych darów.

Każdy z tych darów na ogół ma kilka cech wspólnych; a) doceniamy ten dar b) doceniamy osobę darczyńcy c) pielęgnujemy ten dar d) pamiętamy o tym darze e) chwalimy się tym darem f) jeśli jest taka możliwość – staramy się dany dar rozwijać (np. talent).
Jest jednak prawdą iż z czasem wiele darów (zwłaszcza tych materialnych) traci swoje zastosowanie, jakkolwiek nie przeszkadza to nam w magazynowaniu ich na półkach w szafie za szklanymi drzwiczkami, lub w pudełkach na strychu po uprzednim opatrzeniu danego przedmiotu w folię bąbelkową. Raz na jakiś czas odkurzymy sobie szafę a przy okazji pozbędziemy się kurzu ze starych podarków zadając sobie być może pytanie po co ja właściwie to jeszcze trzymam? Najczęściej po takim pytaniu przypominamy sobie osobę lub kontekst uzyskania danego daru i z radością wracamy do chwalebnego magazynowania ,,kochanych rupieci’’ z sympatii i szacunku do darczyńcy,
tak aby każde kolejne spojrzenie na podarek wzbudzało w nas ciepłe wspomnienia.
A zatem, przytłacza swoją słusznością podstawowe pytanie; dlaczego tak dbamy o przysłowiowy ,,garnuszek’’, który za 100 lat stanie się prochem, a nie dbamy o Dar pochodzący od Boga Żywego? Dlaczego tak mało uświadamiamy sobie fakt, iż w zasadzie otrzymaliśmy od Stwórcy prezent ?
Czy doceniamy ten dar? Czy doceniamy Boga za muzykę? Czy pielęgnujemy muzykę w Jego Świątyni? Czy pamiętamy, że muzyka jest Jego łaską i wielkim upominkiem dla człowieka? Czy jesteśmy dumni z daru muzyki i czy rozwijamy się w tej materii ?
Odpowiedź na powyższe pytania i rozumne porównanie Muzyki jako Daru Bożego z naszą ludzką codziennością i obchodzeniem się z każdym najdrobniejszym prezencikiem w sposób zaiste ,,czcigodny’’ może wiele powiedzieć nam nie tylko o naszym stosunku do muzyki, ale również o wierze, albowiem… WIARA JEST ŁASKĄ.

(2*) Radość ducha i rozkosz umysłowa to kolejne terminy, które należy spróbować wytłumaczyć i pojąć chcąc podejmować służbę muzyczną w KK.

a) Radość ducha – czym może być? Z czym może być mylona? Otóż jako podstawowe kryterium rozważania powyższego terminu może służyć fragment Listu Świętego Pawła do Galatów;
Oto, czego uczę: postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała. Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie. Jeśli jednak pozwolicie się prowadzić duchowi, nie znajdziecie się w niewoli Prawa. [Ga 5, 16-18]

A zatem należy sobie uświadomić, iż radość ducha stanowi nie tylko osobną rzeczywistość wobec ,,radości ciała’’, ale również (jak podkreśla tytuł rozdziału Listu św. Pawła) te wartości stoją wobec siebie w pewnej opozycji, którą również należy odpowiednio zrozumieć, albowiem Stwórca stworzył człowieka jako sumę, wraz z jego emocjami, a więc czym jest w zasadzie owa radość ducha?
Kiedy w ogóle można mówić o takim zjawisku jak radość ?
Zwykle człowiek okazuje radość kiedy jakiejś jego sferze wyświadczane jest działanie,
które przynosi pewną korzyść (nie mylić z przyjemnością, albowiem przyjemność jest rezultatem wyświadczania korzyści na rzecz sfer odpowiadających za uzyskiwanie rzeczonej przyjemności),
a zatem radość ducha, stanowi takie działanie, dzięki któremu zyskuje nasza dusza, a kiedy zyskuje nasza dusza? Nasza dusza zyskuje wówczas gdy przybliża się do Stwórcy, albowiem On ją ożywia, karmi, poi i pobudza do życia i rozwoju. Przykładem radości ducha może być Kantyk Zachariasza [Łk 1, 67 – 79], lub Magnificat [Łk 1, 46 – 56] jakkolwiek obydwa Teksty można interpretować jako natchnioną przez Ducha Świętego modlitwę, która stanowi świadectwo wcześniej zaistniałej radości ducha. Tutaj należałoby postawić pytanie, dlaczego radość emocjonalna nie może być utożsamiana z radością ducha i czemu należy być ostrożnym w stosunku do tej pierwszej?
Osobiście uważam, iż odpowiedź jest wbrew pozorom prosta, gdyż radość emocjonalna sama w sobie nie przynosi nam radości duchowej jako rezultat tej pierwszej i wielką tragedią współczesnego świata, jest okłamywanie się że jest zupełnie odwrotnie. Możliwa jest natomiast radość emocjonalna jako pochodna rzeczywistej radości duchowej, gdyż człowiek jako naturalny twór Bożego działania umie wyrażać spontaniczną radość, kiedy jego duchowość przybliża się do Stwórcy.
A zatem należy pielęgnować taką muzykę, która sprawia iż człowieka raduje się w duszy,
gdyż ta właśnie muzyka umożliwia mu rzeczywiste spotkanie z Bogiem ponad emocjami,
które mogą stanowić ,,dodatkowy efekt’’ jednak nie są celem samym w sobie.

b) rozkosz umysłowa – Termin ten można wytłumaczyć idąc tropem wyjaśniania istoty radości ducha, w której podjęta została próba pewnej systematyzacji na zasadzie środka i nagrody.
Świat od zawsze oferował i oferuje niezliczone ilości rodzajów rozkoszy, jest rozkosz zmysłowa, rozkosz smakowa, rozkosz cielesna, rozkosz dla ucha, rozkosz dla serca, rozkosz dla wzroku,
rozkosz dla powonienia i wiele innych, jednak spośród tak bogatego ,,wachlarza’’ możliwości Kościół zdecydował się na wyróżnienie rozkoszy umysłowej , nie obejdzie się bez prostego pytania, dlaczego?

Zestawienie dwóch powyższych terminów (radość ducha i rozkosz umysłowa) przywodzi na myśl tytuł encykliki św. Jana Pawła II zatytułowanej Fides et Ratio (Wiara i Rozum) i tutaj również należy postawić sobie inne pytanie, na które odpowiedź przyniesie również wyjaśnienie wyboru rozkoszy umysłowej przez Kościoł. Dlaczego to właśnie rozum winien uzupełniać wiarę (podług zasady
św. Anzelma z Canterbury fides quaerens intellectum), a nie np. emocja jako akt częstokroć najbardziej szczery i spontaniczny ?

Otóż warto zdywersyfikować emocje z umysłem według dwóch kryteriów:

I. Stałość – emocje mimo swego cudownego i często pożądanego oddziaływania na nas jako ludzi stanowią również element, który ogromnie łatwo daje się poddać wszelkiego rodzaju manipulacjom, zachwianiom, uprzedzeniom, oraz innym zabiegom wykrzywiającym obraz rzeczywistości, który te emocje winny opisywać. Emocja nadto jest częstokroć aktem równie spontanicznym co ulotnym i nie stanowi pewnego punktu odniesienia, gdyż nie można się na niej na dłuższą metę oprzeć.
Inaczej sprawa się ma z rozumem, który również można poddać wyżej nadmienionym zabiegom, które mają na celu ingerencję w przekazywane prawdy w celu jej wykrzywienia, jednak zwykle istnieje wiele innych pewnych punktów odniesienia, które z czasem mogą ,,wyprostować’’ czyiś punkt widzenia i wiedzę, która stanowi silne oparcie wtedy kiedy inne elementy naszego jestestwa zawodzą. Paradoksalnie wiedza może również uzupełniać emocje, albowiem to właśnie wiedza
w momencie ,,uczuciowej posuchy’’ przypomina nam, iż nasze serce było skłonne do wyrażania konkretnych emocji wobec np. drugiej osoby. Wiedza w porównaniu z innymi cechami stanowi najbardziej stałą, a więc wierną, a więc niezmienną, a więc prawdziwą (a więc….) wartość,
która może uzupełniać wiarę.

II. Podziw – Wiedza stanowi taką wartość, która zawsze wzbudzi podziw jakiejś grupy ludzi,
gdyż jest to wartość, która wymaga działania człowieka aby ją posiąść w przeciwieństwie do emocji, które posiada każdy z nas. Człowiek aby chciał zaingerować w swoje życie i swoją strefę komfortu
w celu wprowadzenia korekt i zmian potrzebuje autorytetu z wiedzą, którą tenże autorytet zechce się podzielić z drugą osobą, a ponieważ wiara zakłada Ewangelizację i głoszenie Dobrej Nowiny,
toteż należy sobie uświadomić jak doniosłą rolę w dziejach ludzkości odgrywała wiedza i rozum, oraz w jak wielkim poważaniem cieszyły się owe wartości (czego dowodem może być chociażby zwyczajowe miano mędrca przyznawane przez konkretne środowisko). Z całą mocą należy jednak stwierdzić, iż mądrość, wiedza i podziw nie powinny pobudzać kogokolwiek do pychy
i przemądrzałości, albowiem fakt, iż wiedza od zawsze cieszyła się ogromnym poważaniem nie stanowi argumentu po temu aby tenże podziw stanowił cel sam w sobie.

Podsumowując, należy poszukiwać takiej muzyki wewnątrz przestrzeni Sacrum, która pobudzi nasz umysł ku rozkoszy, która to rozkosz będzie wartością czystą i wzajemnie uzupełniającą się z radością ducha, gdyż świadomość wzniosłości dzieła sztuki, świadczy o Tym, dla Kogo jest ona ofiarowywana, zaś ta świadomość poprowadzi nas do bojaźni Bożej i odkrywania Prawdy o Bogu.

(3*) Rozumna dusza – Termin stanowi swego rodzaju wypadkową powyższych, omówionych cech, jednak warto spojrzeć nań jako na coś szczególnego w swojej istocie.
Kiedy dusza jest rozumna ? Wtedy kiedy człowiek w swych dążeniach kieruje się duszą i to ona panuje nad resztą jego cech i pragnień. W takiej sytuacji mamy do czynienia z osobą, której dusza potrafi kierować nim samym, zaś dusza winna być pobudzana przez Boga, który przy szczególnym udziale sumienia darzy człowieka odpowiednimi intencjami, radami, pragnieniami i innymi wartościami, które pomagają nam stale dążyć ku Niebu, de facto można pokusić się o stwierdzenie,
iż fakt zaistnienia rozumnej duszy jest ściśle powiązany z faktem zaistnienia duszy zespolonej z Bogiem. Taka to rozumna dusza staje w opozycji do pragnień ciała i świata, gdyż częstokroć są to dwie rzeczywistości, które się ze sobą ścierają, …bo myśli moje nie są myślami waszymi
ani wasze drogi moimi drogami - wyrocznia Pana. [Iz 55, 8].
Jakże ogromne było zdziwienie świadków Zesłania Ducha Świętego gdy dowiedzieli się,
że Apostołowie wcale nie są upojeni młodym winem, kiedy pod natchnieniem Boga głosili Jego Świętość w sposób zupełnie niezwykły [Dz 2, 1 – 41] .

Należy zatem szukać takiej muzyki, która nie jest z tego świata, a która pobudza rozumną duszę do jeszcze ściślejszej kontemplacji Bożych Tajemnic i nie narzuca skojarzeń światowych lub innych, które mogłyby zakłócić dążność duszy do Stworzyciela.

Podpunkty od (4*) do (22*) zostaną szczegółowo omówione w kolejnych wpisach.
Szczęść Boże,

JKMK
+++

niedziela, 30 lipca 2017

Musicae Sacrae Disciplina - cz. 1

Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus +++

Podstawowym celem istnienia bloga jest zgłębianie dokumentów Kościoła Katolickiego, które odnoszą się do muzyki, toteż jako pierwszy zapoczątkowany zostanie cykl poświęcony bliższemu poznaniu tychże dokumentów. Odbywać się to będzie na zasadzie przyswajania mniejszych fragmentów danego tekstu tak, aby w miarę możliwości przeczytać go jak najwięcej razy i jak najpilniej go przyswoić. Zależy mi również ogromnie na wspólnej refleksji na wzór praktyk dzielenia się Słowem Bożym, które to praktyki funkcjonują w wielu wspólnotach przy kościele toteż ogromnie zachęcam do dyskusji pod wpisem zarówno na facebook'u, jak również na witrynie naszego bloga (zalecam wpisy w obydwu miejscach, gdyż sami Państwo widzicie, że czasy w których przyszło nam żyć są takie jakie są i dziś możemy się wspólnie tutaj spotkać i podyskutować, zaś jutro z powodów wyłącznie administratorom facebook'a wiadomym tej przestrzeni internetu może już nie być, a byłoby wielką stratą gdyby Państwa przemyślenia przepadły).

Nie widzę zatem innej możliwości jak przejść do meritum i pochylić się nad encykliką Papieża Piusa XII, która została ogłoszona w Uroczystość Bożego Narodzenia Roku Pańskiego 1955.

[Początek fragmentu]

PIUS XII
ENCYKLIKA
MUSICAE SACRAE DISCIPLINA

Do czcigodnych braci Patriarchów, Prymasów, Arcybiskupów, Biskupów oraz innych Ordynariuszy O MUZYCE SAKRALNEJ

Czcigodni Bracia, Pozdrowienie Wam i Błogosławieństwo (1*)

CEL I MOTYWY ENCYKLIKI

MUZYCZNA SZTUKA KOŚCIELNA zawsze Nam bardzo leżała na sercu, toteż wydało nam się rzeczą na czasie sprawę tę z kolei omówić w osobnej encyklice, a razem z nią szerzej wyjaśnić i inne sprawy, które się wyłoniły w ostatnich lat dziesiątkach, aby wzniosła ta i szlachetna sztuka(2*) z każdym dniem przyczyniała się do coraz wznioślejszego oddawania czci Bogu oraz tym skuteczniejszego wzrostu życia duchownego wiernych. (3*)

Pragniemy jednocześnie odpowiedzieć życzeniom tak tym, któreście Wy, Czcigodni Bracia, uważali za potrzebne Nam przedstawić, jak tym, które wyrazili na kongresach muzycznych wybitni i znakomici znawcy sztuki sakralnej, - jak wreszcie i tym, które wynikły z doświadczeń życia duszpasterskiego(4*), z uwzględnieniem tego wszystkiego, co w miarę postępu osiągnięte zostało w dziedzinie naukowych studiów(5*) nad tą sztuką.


Spodziewamy się stąd, że to, co św. Pius X postanowił w swym MOTU PROPRIO o MUZYCE SAKRALNEJ, które słusznie nazwał KODEKSEM PRAWA O MUZYCE (Motu Proprio: Tra le sollecitudini dell`ufficio pastorale, Acta Pii X, vol. I, pag. 77), otrzyma nowe potwierdzenie i polecenie oraz lepsze w świetle nowszych zasad uzasadnienie(6*), tak, aby przez przystosowanie do warunków dzisiejszych oraz pewne jej wzbogacenie szlachetna sztuka muzyki sakralnej coraz lepiej odpowiadała swemu wzniosłemu zadaniu(7*).


[KONIEC FRAGMENTU]

Źródło tekstu; 
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pius_xii/encykliki/musicae_sacrae_25121955.html
Dla tych, którzy swobodnie operują językami obcymi polecam również wydania obcojęzyczne znajdujące się na stronie Watykanu, (ze szczególnym naciskiem na język włoski), prosimy o Waszą wiedzę i wyłapanie ewentualnych rozbieżności w tłumaczeniach;
https://w2.vatican.va/content/pius-xii/it/encyclicals/documents/hf_p-xii_enc_25121955_musicae-sacrae.html

[REFLEKSJA]

Początkowo zamierzałem przedstawić we wpisie otwierającym tę konkretną encyklikę zarówno fragment powyższy (wstęp) wraz z pierwszym rozdziałem tego dokumentu, aczkolwiek bogactwo treści znajdujących się już w samym wstępie skutecznie odwiodło mnie od takiego zamiaru i tenże wyłącznie fragment postanowiłem podać Państwu do lektury, aby jeszcze lepiej przyjrzeć się temu co on w sobie skrywa. Momenty, które przykuły moją uwagę zaopatrzyłem w podkreślenie dolne i dodałem przypis. A zatem, po kolei:

(1*) Myślę, że już sam adres encykliki wraz z pozdrowieniem sporo uzmysławia, gdyż można wywnioskować iż sprawa Muzyki w Kościele leży w odpowiedzialności i kompetencjach przede wszystkim kapłanów, którzy wedle rzeczonego pozdrowienia winni stanowić podstawową grupę osób, która wykazuje się zarówno olbrzymią troskliwością o sprawy Sztuki Muzycznej , a także inspirują wiernych do poważnego traktowania tej (już dzisiaj) integralnej części Mszy Świętej Uroczystej. Zauważam pewną tendencję, iż kapłani są w tych poczynaniach bardzo ,,swobodnie osadzeni'', toteż można ich podzielić na trzy podstawowe grupy; po pierwsze, takich którym sprawa muzyki w kościele leży na sercu i wykazują o nią należytą troskę pogłębiając swoją wiedzę i umiejętności z zakresu wykonywanych podczas liturgii śpiewów, po drugie, takich którzy gotowi są wyjść naprzeciw oczekiwaniom świeckich (często źle ukierunkowanych w tych sprawach) i pozwolić na taką muzykę, która w świątyni za grosz nie przystoi, zaś na co dzień żyją w zgodzie (ci księża) z cudowną w swej prostocie pieśnią liturgiczną z przysłowiowego ,,Siedleckiego'' i wreszcie, po trzecie ,tacy którzy z jakichś powodów działają wbrew temu co mówią dokumenty (nawet niekiedy ich nie uznając!) i tradycja Kościoła  śpiewającego, zachęcając przy tym do szerzenia pospolitości na gruncie muzyki sakralnej zasłaniając się przy tym tzw. ,,względami duszpasterskimi'' lub ,,antyfoną'' o treści ,,Pan Bóg się nie obrazi bo to Jemu na Chwałę!'' czy też ,,pięknem Kościoła jako sumie wszelkich stylistyk wraz z indywidualizmem duchowości konkretnej grupy lub jednostki.'' 
Nie chciałbym, aby ten podpunkt był odebrany jako krytyka kapłanów , gdyż wszyscy doskonale znamy tę rzeczywistość zaś cel jest zgoła inny, otóż; początek wstępu encykliki Piusa XII zachęca mnie, aby PRZESTAĆ WĄTPIĆ w księży i nie pozwolić im uwierzyć w to, że nie mają nic do powiedzenia w sprawach muzyki co często nam organistom (nie mówię, iż bezpodstawnie) przychodzi bardzo łatwo, jako że jesteśmy ludźmi (chcę w to wierzyć) wykształconymi.

Należy ich zachęcać do ciągłego zagłębiania się w przebogaty skarbiec tradycji i Magisterium KK,
a także otaczać ich modlitwą i możliwie szeroką pomocą, a wręcz wydrukować im tę encyklikę i dać do ręki. W ten sposób, w naszych duszpasterzach ożywimy nieco zagłuszone poczucie troski i odpowiedzialności za sprawy muzyki sakralnej, a także (daj Boże) zachęcimy ich tym do refleksji i głębszego spojrzenia na istotę sprawy. (Łatwiej przychodzi starszemu bratu pilnować młodszą siostrę kiedy rodzice mówią mu, że spoczywa na nim wielka odpowiedzialność i wierzą, iż jej podoła, a w razie czego pomogą mu, niźli w sytuacji, kiedy ci sami rodziciele pretensjonalnie zamykają swego syna z najmłodszą córką i bez słowa, lub co gorsza z góry krytykując zostawiają go samopas umożliwiając mu tym samym nabranie rzeczywistego urazu, uprzedzenia i niechęci nie tylko do istoty opieki, ale również do samej siostry.)

(2*), (3*) W kolejnym punkcie odkrywamy, jakie cechy powinna posiadać muzyka sakralna, a także jaki jest jej cel, mianowicie: winna być ona wzniosła i szlachetna , a przede wszystkim być sztuką (sic!).

Proponuję zrobić ankietę wśród przypadkowych osób i zadać proste pytanie: Z czym Pani/Panu kojarzy się sztuka? Mimo iż żyjemy od jakiegoś czasu w pewnej awangardzie to całkiem możliwe, 
iż odpowiedzi będą dość mocno ,,sklasycyzowane'' , toteż ciśnie się inne pytanie: dlaczego zapomnieliśmy o tym w kościele? Czemu traktujemy Boga gorzej niż człowieka? (Bo kto widział, aby na uroczysty bankiet zatrudniać kapelę rockową zamiast np. kwartet smyczkowy wraz ze stosownym repertuarem, bynajmniej kojarzącym się z popkulturą?) Nie chciałbym iść po najprostszej linii oporu i uderzać w scholki, gitarę czy inne ,,ubogacenia'', albowiem sam zadaję sobie pytanie czy moja posługa jest wzniosła i szlachetna i przede wszystkim czy jestem artystą? Bowiem to artysta uprawia sztukę. Czy spoglądam wyłącznie na sprawy finansowe zaś niedzielny cykl Mszy traktuję jako ,,blok'' w pracy? Czy moja gra służy Bogu i sprawia mi rzeczywistą radość, która staje się czynnikiem współgrającym z uświęcaniem wiernych ? Niestety, nie zawsze moje odpowiedzi byłyby twierdzące... ale przechodząc do pytania o cel muzyki sakralnej odnajduję bardzo konkretną odpowiedź w dalszej lekturze Musicae Sacrae Disciplina. Muzyka winna wzniośle oddawać cześć Bogu, a także prowadzić do wzrostu życia duchownego wiernych. I znów pytanie o definicję; co to jest wzniosłość ?? 
Tam nie ma żadnych takich jak; poczucie że jest mi dobrze, radość, uwielbienie, etc. Jest wzniosłość.
Byłoby błędem wykluczyć podane wcześniej określenia, gdyż uważam je za fundamentalne dla sprawy modlitwy przez muzykę, albowiem zostaliśmy stworzeni jako ludzie, którzy wyrażają rozumnie powyższe stany, aczkolwiek odnajdują one odpowiednie ukierunkowanie wyłącznie we wzniosłości i szlachetności, gdyż bez niej bardzo trudno odnaleźć zdrową miarę a przede wszystkim wykształcić w sobie odpowiedni zmysł estetyczny, który wraz z psychoakustyką, namiastką synestezji, poczuciem Sacrum i Bożą łaską jest w stanie podnieść umysł ludzki do rzeczy niebieskich (Jeśliście więc razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadający po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi [Kol 3, 1-2]). - Wzniosłość, wzniosłość, wzniosłość.

(4*) W tym podpunkcie dowiadujemy się, kto tak naprawdę stanowi autorytet osobowy w decydowaniu o sprawach muzyki sakralnej i z niego de facto wynika punkt kolejny....

(5*)... albowiem właśnie w tym punkcie podana jest cecha, którą winni charakteryzować się ludzie odpowiedzialni za sprawę muzyki w kościele: (...) co w miarę postępu osiągnięte zostało w dziedzinie naukowych studiów nad tą sztuką.

Nie wiem czy istnieje taki przymiotnik jak ,,naukowość'' , aczkolwiek właśnie on stanowi podstawową cechę tych, którzy pragną podjąć się posługi jako osoba odpowiedzialna za muzykę w świątyni Bożej. Muzyce trzeba się (w Bożym i zdrowym tego słowa znaczeniu) poświęcić. 
Należy przeznaczyć jej odpowiednią ilość czasu, taką która pozwoli nam na realizację naszej służby według podanych wcześniej ideałów i kryteriów (zapamiętajmy to raz na zawsze; WZNIOSŁOŚĆ).

(6*) W tym punkcie wypada jedynie zauważyć, iż ważną i podstawową rolą encykliki MSD jest odświeżenie treści podjętych przez św. Piusa X w Motu Proprio Tra le sollecitudini wydanym 22 listopada Roku Pańskiego 1903, a więc 52 lata przed dokumentem autorstwa jego nie bezpośredniego następcy i imiennika. (Nad rzeczonym Motu Proprio pochylimy się jak Stwórca dopomoże w następnej kolejności.)

(7*) Muzyka ma zadanie, nie powinna być ona jak owca nie mająca pasterza [Mk 6, 34b], 
lub człowiek siedzący bezczynnie bo jej nikt nie najął [Mt 20, 7b]. 
Tylko jakie to zadanie ?? Odsyłam do przedostatniego słowa wstępu encykliki, które zalecam z całych sił wpoić sobie oraz tym, którzy wykazują gotowość podjęcia posługi muzycznej w Kościele, a także wszystkim innym, których ta sprawa dotyczy, albowiem jest to zadanie tak ważne, jak ważna jest sprawa uświęcenia człowieka, gdyż muzyka jest jednym ze środków do tego powołanych i to jest jej podstawowe zadanie, zaraz po uwielbieniu Boga.


Tyle mojej refleksji, za wszelkie błędy jakiejkolwiek kategorii przepraszam i proszę mnie poprawiać tam gdzie jest to potrzebne.

Na dzień dzisiejszy zapraszam do wysłuchania Intoitus przeznaczonego na XVII Ndz. zwykłą,
(a może ktoś wykonywał :) ? )
https://www.youtube.com/watch?v=f6XKSs-aQug

Zapraszam do dzielenia się!

Szczęść Boże,

JKMK
+++