wtorek, 29 sierpnia 2017

Musicae Sacrae Disciplina - cz. 4

NIECH BĘDZIE POCHWALONY JEZUS CHRYSTUS +++

(Postanowiłem nieco zaingerować w pierwotny układ omawianych podpunktów albowiem kolejne lektury poniższego fragmentu po pewnym czasie przyniosły nowe refleksje, którymi pragnę się podzielić. Nowa numeracja rozpoczyna się od ostatniej cyfry, którą został opatrzony przypis zamykający poprzedni passus encykliki.)

ŚPIEW GREGORIAŃSKI

Liczne świadectwa Ojców i Pisarzy Kościoła stwierdzają, że z nastaniem wolności i pokoju dla Kościoła, psalmy i pieśni liturgiczne były w codziennym niemal użyciu. Co więcej, tworzono nowe rodzaje świętych pieśni (6*), które bardziej udoskonalały Szkoły śpiewacze (7*), szczególnie w Rzymie. Poprzednik zaś Nasz, błogosławionej pamięci święty Grzegorz Wielki, jak to przekazała nam tradycja, wszystko to, co zostawiły w spuściźnie dawne pokolenia, troskliwie zebrał i mądrze uporządkował, chroniąc czystość i całość (8a*) śpiewu kościelnego odpowiednimi, prawami i regułami (8b*).
Stopniowo rzymski sposób wykonywania śpiewu przeszedł ze świętego Miasta do innych krajów Zachodu, wzbogacając się nie tylko nowymi formami muzycznymi lecz, i wprowadzając nowy rodzaj świętego śpiewu (9a*), mianowicie śpiew religijny w języku ludowym (9b*).
Sam zaś śpiew zbiorowy, który od imienia św. Grzegorza (G r e g o r i u s), jego odnowiciela, otrzymał nazwę g r e g o r i a ń s k i e g o, od wieku VIII czy IX prawie we wszystkich krajach chrześcijańskiej Europy zyskał pomoc i ozdobę w postaci towarzyszącej mu gry na organach (10*).

ŚPIEW POLIFONICZNY

W wieku IX zaczął się stopniowo szerzyć śpiew polifoniczny, czyli wielogłosowy, którego naukę uprawiano i udoskonalano (11*) przez następne wielki, aż w sposób szczególny w wieku XV i XVI doszedł pod kierunkiem znakomitych mistrzów do podziwu godnej doskonałości (12*).
I ten śpiew polifoniczny czyli wielogłosowy Kościół miał zawsze w wielkiej czci, dopuszczając go do uroczystego odbywania świętych obrzędów nawet w rzymskich bazylikach i w papieskich nabożeństwach (13*). Wspaniałość tego śpiewu wzmogła się jeszcze bardziej z chwilą, gdy oprócz organów do głosu śpiewaków dodano i inne instrumenty muzyczne.

(6*) Pieśni Kościelne, pieśni liturgiczne, pieśni mszalne, pieśni przygodne, pieśni Maryjne, pieśni eucharystyczne, ,,pieśni’’ wspólnot charyzmatycznych, pieśni uwielbienia….. przede wszystkim ŚWIĘTE Pieśni, dlaczego to takie ważne? Przecież zacytowana nomenklatura przewidziana dla różnorodnych typów i gatunków muzyki sakralnej nie jest błędna. Owszem, mało tego, jest poprawna i potrzebna, niemniej jednak należy z całą mocą zaznaczyć, iż pieśni Kościoła powinny być przede wszystkim święte, albowiem ich zadanie polega na pobudzaniu do świętości, na umacnianiu w dążeniu do świętości, na powoływaniu do świętości, a także na chwaleniu Boga, Który Jest Święty. Należy zmienić perspektywę, umocnioną przez pewien rodzaj rutyny w tym względzie i odnowić swoje myślenie na temat muzyki w Kościele. I tutaj należy postawić pewne pytanie; czy muzyka którą słyszę lub wykonuję we Świątyni pobudza mnie do świętości i sprawia, że moje dążenia do Stwórcy stają się coraz pewniejsze i ukonkretniają to co wyznajemy ustami? A jeżeli naprawdę dążymy do świętości, to czy muzyka, którą wykonujemy ustami, rzeczywiście odzwierciedla to jak żyjemy, a jeszcze dobitniej, jak żyły pokolenia Świętych i Błogosławionych Sług Bożych, Które tak często wspominamy ?
Jaka powinna być muzyka w Kościele, a zwłaszcza podczas sprawowania sakramentów? Święta.
(Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz! [Kpł 19, 2b] )

(7*) Szkoła – miejsce służące przede wszystkim do zdobywania wiedzy poprzez słuchanie, lub czynny udział w ćwiczeniach proponowanych przez znawców danej dziedziny.
Ta prosta, robocza definicja została przytoczona w celu pokazania, iż nie wszystko co jest znane, powszechnie rozumiane i zdawałoby się oczywiste, faktycznie takie jest, albowiem praktyka wskazuje na pewien osobliwy problem dotykający współczesnej muzyki liturgicznej, mianowicie:
coraz więcej osób, które nie mają specjalistycznej wiedzy, umiejętności, a co najgorsze; woli zdobywania i udoskonalania tychże wymienionych cech, pragną nie tylko zabierać głos na tematy Sacrum, ale również uroiły sobie, iż ich stanowisko jest ostateczne i wiążące, albowiem na to wskazują ,,ich emocje, ich przeżycia, ich doświadczenia’’, a więc po opanowaniu wybranego instrumentu (najczęściej pada na gitarę o sześciu strunach we wszelakiej odmianie) w stopniu mizernym, pragną ,,sprzedać’’ swój talent właśnie podczas Najświętszej Ofiary.
Taka postawa poniekąd jest wytłumaczalna, albowiem Kościół jest miejscem, gdzie każdy człowiek może odnaleźć to czego nie otrzymuje od świata, a w tym jakieś uznanie lub podziw, bowiem wąskie jest grono odbiorców chcących słuchać osoby, która raczy zagrać cztery akordy akompaniując sobie do śpiewu o którego jakości często trudno rzec coś pozytywnego (jeśli chodzi o rodzaj emisji, która przystoi w Domu Bożym). Dziwi więc ogromnie ta wątpliwej jakości synteza skrajnych rzeczywistości, której suma przedstawia się w taki sposób, iż przyjmujemy do Kościoła to co światowe w swej strukturze i idei, jednak tenże świat zdaje się odcinać od tego co zostało przez nas zaadaptowane.
Summa summarum, staramy się ofiarować Stwórcy kiczowatą wersję kiczu, czyż może być gorzej ?
Otóż może, albowiem dyskryminacji poddawani są ludzie, którzy stali się posiadaczami konkretnej wiedzy i umiejętności wskazujących na obycie z materią muzyczną i liturgiczną, słyszy się bowiem iż są to ,,faryzeusze’’ , ,,rubrycyści’’ , można również stać się bohaterem dowcipu ,,jaka jest różnica między liturgistą a terrorystą? Z terrorystą można negocjować’’. Zgadzam się z tym żartem, albowiem liturgista to ktoś, kto winien zdawać sobie sprawę iż nie jest właścicielem dobra, które pragnie poddać się negocjacjom, tylko jego opiekunem i sługą. Ad meritum, jak to jest iż aby znaleźć pracę w miarę szanującej się firmie potrzebne jest dobre CV, udana rozmowa kwalifikacyjna, a niekiedy powodzenie w konkursie na dane stanowisko, zaś w Kościele (gdzie w przeciwieństwie do rzeczonej firmy mamy do czynienia z Największą Świętością, nie zaś z doczesnością) wystarczą ,,dobre chęci’’ i antyfona ,,ja się tak modlę!’’ ? Czy nie doszliśmy jako lud Boży do pewnego absurdu ? Czy nie okłamujemy samych siebie iż naprawdę wierzymy, zaś Stwórcę traktujemy gorzej niż szefa w pracy lub człowieka?
Szkoła – miejsce gdzie należy się udać, chcąc poznać tajniki czegokolwiek, w tym tajniki służby muzycznej podczas Liturgii.

(8*) Reguły i prawa częstokroć kojarzone są z jakimś rodzajem presji, która nie pozwala na pełną naturalność i spontaniczność, niemniej jednak należy stwierdzić, iż człowiek podczas sakramentu bierzmowania otrzymuje dar mądrości, który pozwala mu odkryć i zdefiniować pojęcie granicy.
Granica wcale nie musi kojarzyć się wyłącznie z czymś złym, albowiem jest to wyłącznie informacja, iż coś się kończy, a coś się zaczyna, czy to na gruncie obszaru państwa, czy to na gruncie języka, wytrzymałości, ilości spożywania alkoholu, ilości przyswajania wiedzy na jeden dzień etc.
Mądrość ludzka jako dar Boży pomaga nam rozeznać gdzie leżą nasze limity, których nie warto przekraczać, toteż troskliwość zaleca (w tej idealnej wizji ustanawiania praw i reguł) stawianie podobnych ,,znaczników’’ tam gdzie są one naprawdę niezbędne, gdzie różnorodność poglądowa jest niezwykle szeroka. Takowe działanie zdaje się być aktem zaiste koniecznym, aby zarówno człowiek jak i środowisko mogli funkcjonować w sposób zdrowy w każdym wymiarze życia. Nie inaczej jest z muzyką liturgiczną, którą chronią dokumenty Kościoła stanowiące sumę mądrości i doświadczenia ludzkiego w tejże dziedzinie, zabezpieczonej Bożą łaską. Dlaczego warto chronić czystość i całość ? Albowiem owocem konkretnej pracy i starań ludzi, którzy poświęcili się muzyce liturgicznej jest pewien model stanowiący mądre połączenie tego co duchowe, wraz z tym co ludzkie, albowiem duch winien wpływać na ciało i być podstawowym jego motywatorem i bodźcem w poczynaniach
(wiemy, iż działanie w drugą stronę, rzadko kiedy jest skuteczne w sferze sacrum).
Dokumenty zawierają ważną informację o konkretnym rezultacie ludzkich poszukiwań w dziedzinie muzyki i liturgii podając do przestrzegania pewien wypracowany model, który jest uznawany za dobry, bowiem przemawia za nim doświadczenie wielu pokoleń ludzi, którzy mieli i mają żywą relację z Bogiem opartą na akcie woli i tym co duchowe, stąd tak ważne jest zachowanie całości rzeczonych rezultatów, jak również czystość tychże aby żaden element światowy i zmysłowy nie ,,zatruł’’ tego co czyste i duchowe ( Czyż nie wiecie, że odrobina kwasu całe ciasto zakwasza? 
[5, 6b] ).
Rzeczami oczywistymi i naturalnymi są potrzeba i pragnienie poszukiwania oraz rozwoju, również na gruncie muzyki, ślepy konserwatyzm jest strategią nie gwarantującą żywotności jakiejkolwiek dziedziny, albowiem każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare [Mt 13,52] , lub jak powie Święty Augustyn; Mądrym jest ten, kto potrafi odkryć wypełnienie się „starego” w tym, co „nowe”.
Z całą mocą należy wystrzegać się złego ducha modernizmu, bylejakości, liberalnego podejścia do spraw fundamentalnych, niemniej jednak muzyka jako ogromne bogactwo wciąż na nowo odkrywane stanowi wielki dar Boży, który należy poddać wszelkim badaniom pod egidą osób do tego powołanych i posiadających wymaganą wiedzę oraz umiejętności, tak aby Liturgia wciąż motywowała nas do pracy na jej rzecz, oraz aby mądrze uświęcała kolejne środki, które wskażą nam Boga.

(9*) W tym podpunkcie warto skupić się na micie tradycji jako furtce ku wszelkim nadużyciom.
Warto zauważyć, iż tradycja zwykle stanowi pozytywny element w kulturze chrześcijańskiej, rozważane dokumenty też stanowią w jakimś stopniu wypadkową tradycji, albowiem tradycja to nic innego jak rzeczywista praktyka grupy osób, która motywuje odpowiednie gremia do rozważenia jej, wprowadzenia ewentualnych poprawek i normalizacji pod kątem prawnym. Problem zaczyna się wtedy, kiedy człowiek zaczyna nazywać jakikolwiek przejaw prywatnej ,,inwencji twórczej’’ na gruncie sacrum ,,tradycją’’ i czyni z niej niejako tarczę przed wszelką krytyką, roztropnością i zdrowym rozsądkiem. Sytuacja zdaje się być absurdalna zwłaszcza wtedy, kiedy takowe ,,tradycje’’ ustanawiane są wstecz, czyli wtedy kiedy praktyka jednostki lub grupy, rażąco odbiega od tego co jest już dawno zdefiniowane i znormalizowane w Magisterium Kościoła Katolickiego.
Śpiew w języku ludowym to również bogaty element tradycji i słusznie Papież Pius XII podkreślił jego rangę jako śpiew święty, niemniej jednak czymś podstawowym i naturalnym winno być nasze zawierzenie Kościołowi i przyjęcie tego co w swej mądrości orzeka jako przydatne do Liturgii i tenże śpiew również przeszedł swoją drogę ku temu, aby utwierdzić się w sercach ludzi jako czynnik podnoszący w swej materii umysł ku Sprawom Niebieskim, zaś po roztropnych badaniach zyskał on aprobatę Kościoła i cieszy się czcią tradycji w sensie pozytywnym, a zarazem jest śpiewem, który jest święty. Warto zawsze pytać o źródła tradycji, zwłaszcza wtedy kiedy ma się do czynienia z czymś co budzi spore wątpliwości i kontrowersje, lub ewidentnie wskazuje na błąd w rozumowaniu strony praktykującej działania sprzeczne z istotą Liturgii i Sacrum, nie należy uginać się pod presją otoczenia, gdyż nie rzeczone otoczenie stanowi stosowne gremium do orzekania o poprawności tego, co już dawno zostało uznane za poprawne bądź błędne wszyscy ludzie wierni powinni być strażnikami tego co święte i co katolickie, gdyż taka postawa nie tylko sprzyja rzeczywistej Chwale Bożej i naszemu uświęceniu, ale także stanowi nieodzowny element naszej tożsamości i spaja nas jako konkretną grupę ludzi, którzy pragną Królestwa, Które nie jest z tego świata [J 18, 36a].

(10*) Punkt może stanowić pewną definicję akompaniamentu liturgicznego, albowiem podkreślone zdanie zawiera trzy istotne terminy, które winny być zachowane w dobrym akompaniamencie organowym, które są ku temu instrumentem wyśmienitym.
a) Pomoc – aby zaistniała rzeczywista pomoc dla śpiewu, akompaniament musi być stabilny i podporządkowany wszelkim elementom dzieła muzycznego, które jest aktualnie wykonywane, szczególnie gdy jest to przywołany przez autora encykliki chorał gregoriański , który przez lata wzbudził wiele wątpliwości pod kątem wykonawczym do czego w sposób szczególny przyczyniła się jego paleografia. Organista winien nieustannie pogłębiać swoją wiedzę oraz umiejętności akompaniamentu, aby stanowić oparcie dla ludu śpiewającego.
b) Ozdoba – Akompaniament oprócz tego, iż wspiera wykonywany śpiew, powinien być również dlań ozdobą, a zatem tak jak kobieta, która ubiera kolczyki podkreśla swoje naturalne piękno, tak brzmienie akompaniamentu winno podkreślać wzniosłość śpiewu, nie zaś powodować jego zniekształcenie.
c) Towarzyszenie – Termin ten jest mocno zbliżony do pomocy, aczkolwiek więcej mówi o wewnętrznym nastawieniu akompaniatora, niźli o stronie technicznej, którą rzeczywiście podejmuje punkt a) , bowiem czym w rzeczywistości jest towarzystwo ? Jest to współdziałanie w określonym celu, który to cel zawarty jest w trybie oficjalnym, lub nieoficjalnym, niemniej jednak chodzi o cel, nie zaś o jednostki, które do niego zmierzają, gdyż to nie one są rzeczonym celem.
Z tych zawiłych dywagacji z wieloma powtórzeniami ,,słowa klucza’’ płynie konkretny, istotny wniosek; akompaniator jest częścią wspólnoty którą wspiera i wspomaga na modlitwie, nie jest natomiast jej celebrytą, owszem stanowi istotny element grupy, na którym spoczywa ogromna odpowiedzialność, aczkolwiek wciąż jest organem (dosłownie i w przenośni) funkcjonującym w organizmie wspólnoty Kościoła i danej Liturgii [1 Kor 12]. Organy winny towarzyszyć śpiewowi wspólnoty i w pokorze umacniać jej muzyczne poczynania, nie zaś je przytłaczać.

(11*) Kolejny raz zostaje podkreślona waga i rola nauki jako działanie konieczne do rozwoju.

(12*) Raz jeszcze Pius XII podkreśla kto powinien odpowiadać za muzykę w Kościele, oraz dbać o jej rozwój i dalszy przekaz.

(13*) ,,Pana nie ma na liście…’’ – Tytuł podpunktu wynika z pewnego skojarzenia sytuacji bankietowej. Przychodzi znany wszystkim arystokrata za którym ciągnie służba, podaje nazwisko, lokaj sprawdza listę gości i z zachowaniem wszelkiej etykiety odmawia dostojnikowi uczestnictwa w bankiecie, gdyż jego osoba nie została przewidziana w planach gospodarza. Następnie przychodzi kupiec, który również jest wszystkim dobrze znany, aspiruje on do szlacheckich splendorów ówcześnie zabiegając względu odpowiednich osób, jednak z rozczarowaniem wraca do swego domu, albowiem jego nazwisko nie zostało przewidziane wśród bawiących się. Na koniec, lecz na czas zjawia się prosty obywatel, pracownik sądu miejskiego w swym najlepszym i jedynym fraku, który to pracownik jest znany, ale również niezwykle lubiany albowiem uchodzi za człowieka serdecznego, pomocnego i niezwykle pokornego, tak iż potrafi się z powodzeniem dopasować do każdej sytuacji w sposób nie narzucający się i zawsze wnosi coś dobrego do towarzystwa. Tenże pracownik znalazł się na liści gości i spędza wieczór wśród arystokracji z czasem stając się jej częścią.



Powyższa dykteryjka podyktowana została przez obecność pewnego szczególnego wyrazu w podkreślonym zdaniu, chodzi o słowo dopuszczać (I ten śpiew polifoniczny czyli wielogłosowy Kościół miał zawsze w wielkiej czci, dopuszczając go do uroczystego odbywania świętych obrzędów nawet w rzymskich bazylikach i w papieskich nabożeństwach).
Nie budzi wątpliwości fakt, iż zwłaszcza w perspektywie dzisiejszych czasów śpiew polifoniczny stanowi jeden z najwznioślejszych wyrazów kunsztu i zupełnie pasuje do uroczystości kościelnych, przynajmniej tak się wielu ludziom wydaje, bo nawet tak zacny i w swej materii pozytywnie porażający twór ludzkiego wyobrażenia o muzyce ,,musi się upokorzyć’’ i uznać swoją rolę w Liturgii, będąc do niej dopuszczonym (sic!). Omawiany cytat wprowadza również hierarchizację przestrzeni liturgicznych poprzez słowo nawet (w rzymskich bazylikach i w papieskich nabożeństwach), a więc jest to jasny sygnał, iż muzyka w nawet najbardziej artystycznej i pobożnej formie nie ma w sobie właściwości, które mogłyby samoistnie naruszyć Mszę Świętą, gdyż to Liturgia powołuje i uświęca muzykę nań przeznaczoną (Cóż bowiem jest ważniejsze, złoto czy przybytek, który uświęca złoto?
[Mt 23, 17b] ). Niekiedy można usłyszeć argumentację następującą; ,,Ależ to jest po łacinie! Więc pasuje do Liturgii!’’ , ,,Przecież to dzieło Palestriny! Jakże tego nie zaśpiewać?!’’ , ,,Proszę Pana! Toż to najczystsza polifonia trzeciej generacji szkoły franko-flamandzkiej! (to rzadziej…albo w ogóle..)’’
Można cieszyć się najwyższym standardem jestestwa, a można nie być zaproszonym na ucztę, można być arcydziełem sztuki, a można nie być dopuszczonym do Liturgii, gdyż tak jak źródłem grzechów jest pycha, tak źródłem cnót jest pokora i jeżeli Msza Święta to przestrzeń, gdzie pełnia stworzenia wielbi Boga, to każdy jej czynnik winien w pokorze zaakceptować swoją rolę na niej, nawet jeżeli w oczach ludzkich jest czymś niezwykłym i doniosłym. Wtedy każde arcydzieło stanie się wyrazem uwielbienia Niepojętej Trójcy Świętej, zaś Liturgia nie będzie stanowić źródła pychy dla tych, którzy przed Tą Tajemnicą Boga, winni się szczególnie ukorzyć i we wdzięczności służyć otrzymanymi talentami oczekując zaproszenia od Gospodarza, Który ma dla nas mieszkań wiele [J 14, 2a] i miłuje pokorę.

Jakież to wspaniałe dzieło, kiedy człowiek z Bożą łaską rodzi owoc swojej wytrwałej pracy, a później w pokorze czeka na odpowiedni moment, kiedy tymże owocem podzieli się ze wspólnotą wiernych, aby wspólnie ofiarować je Stwórcy, Który Jest Sprawcą chcenia i działania [Flp 2, 13].


JKMK

+++

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz