piątek, 18 sierpnia 2017

Musicae Sacrae Disciplina - cz. 2

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus +++

[POCZĄTEK FRAGMENTU]

I. HISTORIA MUZYKI SAKRALNEJ (0*) MUZYKA DAREM BOŻYM (1*)

Wśród tylu i tak wielkich darów, którymi Bóg, będący sam najdoskonalszą w sobie harmonijną jednością, ozdobił stworzonego na swój obraz i podobieństwo człowieka (Ks. Rodz. 1, 26), poczesne miejsce zajmuje muzyka, która wespół z innymi sztukami wyzwolonymi przyczynia się do radości ducha i rozkoszy umysłowej. (2*) O niej to słusznie pisał Augustyn: "Aby ludzie, rozumną duszą (3*) obdarzeni, zdawali sobie sprawę z tej wielkiej rzeczy (mowa tu o harmonii stworzenia) szczodrobliwość Boża obdarzyła ich muzyką czyli zdolnością i umiejętnością śpiewania" (Ep. 461, De origine animae hominis, I, 2).

MUZYKA W STARYM ZAKONIE

Nic przeto dziwnego, że śpiew religijny i sztuka muzyczna były, jak o tym świadczą dokumenty starożytne i nowsze, zawsze i wszędzie stosowane w obrzędach religijnych, nie wyłączając ludów pogańskich; były też przede wszystkim w użyciu przy oddawaniu czci Bogu Prawdziwemu, już od czasów najdawniejszych. Naród wybrany cudem Bożej potęgi wyratowany przed zagładą w Morzu Czerwonym, śpiewał Bogu hymn zwycięstwa, a Maria, siostra Mojżesza obdarzona duchem proroczym, śpiewała wspólnie z ludem przy dźwiękach bębna (Wyjścia, 15, 1 - 12).

Później, gdy przenoszono Arkę Pańską z domu Obededoma do miasta Dawidowego, sam król i "cały lud izraelski pląsał przed Jehową przy dźwiękach wszystkich instrumentów drewnianych oraz cytr, harf, bębenków, lutni i cymbałów" (2 Sam. 6, 5). Sam król Dawid ustanowił wówczas prawidła używania muzyki i śpiewu przy sprawowaniu czci Bożej (4*) (I Paral. 23. 5). I prawa te po powrocie z wygnania zostały wznowione oraz były przestrzegane aż do czasów przyjścia Boskiego Odkupienia. (5*)
MUZYKA W KOŚCIELE PIERWOTNYM

W Kościele przez Zbawiciela założonym już od zarania (6*) był w użyciu śpiew religijny, jak świadczy dosyć wyraźnie św. Paweł Apostoł, gdy pisze do Efezów: "Napełnijcie się Duchem Świętym, rozmawiając z sobą w psalmach i pieśniach i śpiewaniach duchownych" (Ef. 5, 8; Kol. 3, 16). Ze zwyczaj śpiewania psalmów był praktykowany i na zebraniach, potwierdza to tymi słowy: "Gdy się schodzicie, każdy z was ma psalm" (I Kor. 14, 26). (7*)

Pliniusz świadczy, że zwyczaj ten trwał nadal i po czasach Apostolskich, gdy pisze o tych, którzy nie zaparli się wiary: "Główną ich winą czy błędem było to, że mieli zwyczaj schodzić się w oznaczone dni przed wschodem słońca i śpiewać pieśń Chrystusowi jako Bogu" (8*) (Plin. Epist. X, 96, 7). Słowa prokonsula Bitynii świadczą, że nawet w okresie prześladowań nie milknął całkowicie głos Kościoła śpiewającego. (9*) To samo potwierdza i Tertulian, opisując że na zebraniach chrześcijan "czytywano Pisma, śpiewano psalmy, wygłaszano kazania" (Tert. De anima, c. 9, Apol. 39). (10*)

ŚPIEW GREGORIAŃSKI

Liczne świadectwa Ojców i Pisarzy Kościoła stwierdzają, że z nastaniem wolności i pokoju dla Kościoła, psalmy i pieśni liturgiczne były w codziennym niemal użyciu. Co więcej, tworzono nowe rodzaje świętych pieśni, które bardziej udoskonalały Szkoły śpiewacze (11*), szczególnie w Rzymie. Poprzednik zaś Nasz, błogosławionej pamięci święty Grzegorz Wielki, jak to przekazała nam tradycja, wszystko to, co zostawiły w spuściźnie dawne pokolenia, troskliwie zebrał i mądrze uporządkował, chroniąc czystość i całość śpiewu kościelnego odpowiednimi, prawami i regułami. (12*)
Stopniowo rzymski sposób wykonywania śpiewu przeszedł ze świętego Miasta do innych krajów Zachodu, wzbogacając się nie tylko nowymi formami muzycznymi lecz, i wprowadzając nowy rodzaj świętego śpiewu, mianowicie śpiew religijny w języku ludowym. (13*)
Sam zaś śpiew zbiorowy, który od imienia św. Grzegorza (G r e g o r i u s), jego odnowiciela, otrzymał nazwę g r e g o r i a ń s k i e g o, od wieku VIII czy IX prawie we wszystkich krajach chrześcijańskiej Europy zyskał pomoc i ozdobę w postaci towarzyszącej mu gry na organach. (14*)

ŚPIEW POLIFONICZNY

W wieku IX zaczął się stopniowo szerzyć śpiew polifoniczny, czyli wielogłosowy, którego naukę uprawiano i udoskonalano przez następne wielki, aż w sposób szczególny w wieku XV i XVI doszedł pod kierunkiem znakomitych mistrzów (15*) do podziwu (16*) godnej doskonałości.
I ten śpiew polifoniczny czyli wielogłosowy Kościół miał zawsze w wielkiej czci, dopuszczając go do uroczystego odbywania świętych obrzędów nawet w rzymskich bazylikach i w papieskich nabożeństwach. Wspaniałość tego śpiewu wzmogła się jeszcze bardziej z chwilą, gdy oprócz organów do głosu śpiewaków dodano i inne instrumenty muzyczne.

OPIEKA KOŚCIOŁA NAD MUZYKĄ

W ten sposób, dzięki poparciu i opiece Kościoła muzyczna sztuka sakralna przebyła z biegiem wieków długą drogę, która ją wiodła, niekiedy powoli krok za krokiem do coraz większej doskonałości: od prostych i czystych melodii gregoriańskich (17*) do wielkich i wspaniałych dzieł sztuki (18*), upiększanych i rozwijanych prawie bez końca tak w dziedzinie głosów ludzkich jak i w dziedzinie gry na organach oraz na innych instrumentach muzycznych.
Ten rozwój sztuki muzycznej jak z jednej strony wykazuje wielką troskę Kościoła o to, aby oddawanie czci Bogu odbywało się w sposób coraz wspanialszy, a wiernym coraz milszy, tak z drugiej czyni rzeczą zrozumiałą, że Kościół musiał niekiedy przeciwstawiać się przekraczaniu pewnych granic, aby z prawdziwym postępem nie wkradły się tu rzeczy światowe, obrzędom świętym obce i mogące je zniekształcić. (19*)

TROSKLIWOŚĆ PAPIEŻY

Papieże w ciągu wieków bacznie strzegli obowiązku czujności w tej mierze, a Sobór Trydencki mądrze potępił "taką muzykę, w którą - bądź w grze na organach, bądź w śpiewie - wmieszałby się element nieczysty lub zmysłowy" (20*) (Sob. Tryd. Sess. XXII, Dekret o tym, co należy zachować, a czego unikać w odprawianiu Mszy św.).
Nie wyliczając całego szeregu Papieży, wystarczy wspomnieć tylko niektórych, a mianowicie: Poprzednik Nasz, błogosławionej pamięci Benedykt XIV w encyklice z dnia 19 lutego 1739 roku o przygotowaniach do roku jubileuszowego, z wielkim znawstwem i szczęśliwie dobranymi argumentami wezwał w sposób szczególny biskupów, aby wszelkimi sposobami usuwali z muzyki sakralnej nadużycia, które zuchwale wdarły się do niej (21*), (Cfr. Benedicti XIV Litt. enc. ANNUS QUI: Opera omnia, ed Prati, vol. 17, 1, str. 16).
Tą samą drogą kroczyli w tej sprawie Poprzednicy Nasi: Leon XII, Pius VIII, Grzegorz XVI, Pius XI, Leon XIII (Cfr. Litt. Apost. BONUM EST CONFITERI DOMINO, z dn. 2 sierpnia 1828) Bullarium Romanum, ed: Prati ex Typ. Aldina, t. IX, str. 139 i nast. (Cfr. Acta Leonis XIII, vol. XIV, 1895, str. 237 - 247; Cfr. ASS vol. XXVII, 1894, str. 42 - 49).
W sposób wszakże szczególny trzeba podnieść z całym uznaniem, że Poprzednik Nasz, nieśmiertelnej pamięci św. Pius X przeprowadził całkowite odnowienie i reformę muzyki świętej, zgodnie z odziedziczonymi po przodkach zasadami, które na nowo przypomniał i zachować nakazał, zebrawszy je przy tym stosownie do potrzeby czasu (22*) w jedną całość (Cfr. Acta Pii X, vol. I str. 75 - 87; A.A.S. XXXVI, 1903/4, 329 - 339; 387 - 395).
Wreszcie, jak bezpośredni Poprzednik Nasz, Pius XI Konstytucją Apostolską DIVINI CULTUS SANCTITATEM z 20 grudnia 1928 roku (Cfr. AAS vol. XXI. 1929, str. 33 i nast., tak i My Sami Encykliką MEDIATOR DEI z 20 listopada 1947 roku rozwinęliśmy i potwierdzili nakazy Naszych Poprzedników (Cfr. A.A.S. vol. XXIX, 1947, str. 521 - 595).

[KONIEC FRAGMENTU]
Źródło tekstu;
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pius_xii/encykliki/musicae_sacrae_25121955.html
Dla tych, którzy swobodnie operują językami obcymi polecam również wydania obcojęzyczne znajdujące się na stronie Watykanu, (ze szczególnym naciskiem na język włoski), prosimy o Waszą wiedzę i wyłapanie ewentualnych rozbieżności w tłumaczeniach;

[REFLEKSJA]

(0*) Na samym początku warto podkreślić pewną z pozoru oczywistą rzecz, mianowicie omawiany rozdział posiada sobie właściwą strukturę. Należy o tym wspomnieć, albowiem w dzisiejszych czasach można coraz częściej usłyszeć specyficzny typ argumentów, który ma na celu pomieszanie kontekstów kulturowych, czasowych i miejscowych, na przykład: Taniec Króla Dawida przed Arką Przymierza [2 Sm 6,5] , jako argument za wprowadzeniem do Liturgii Rzymskokatolickiej tańca, albo fragment Psalmu 33 (Sławcie Pana na cytrze, *grajcie Mu na harfie o dziesięciu strunach.) jako argument przemawiający za stosowaniem gitary podczas Mszy Świętej, czy też pląsy prorokini Miriam wraz z innymi kobietami przy akompaniamencie bębenków [Wj 15, 20], jako argument mający na celu zaangażowanie membranofonów w służbę muzyczną podczas Świętych Obrzędów.

Nie – Sam fakt zaistnienia nawet ogólnego podziału wewnątrz rozdziału dokumentu, stanowi pewnego rodzaju świadectwo tego, że nie można przykładać tej samej miary do każdego obrzędu, który zaistniał podczas funkcjonowania ludzkości, albowiem jednym z decydujących elementów, który kształtuje podejście człowieka do Liturgii jest kontekst kulturowy, oraz świadomość interkontekstowości spowodowanej wszelkimi innymi czynnikami składowymi.
Inne skojarzenia wywoływał bęben w czasach Króla Dawida, inne w plemieniu Afrykańskim,
inne u pogan a jeszcze inne u Europejczyków i nie każde z tych skojarzeń odsyła umysł do Boga
i nie każde z tych skojarzeń jest WZNIOSŁE, tak samo sprawa się ma z tańcem i innymi sztandarowymi kwestiami ,,spornymi’’. Pius XII w swojej encyklice nie ucieka od prawdy
i podkreśla rolę i wzniosłość konkretnych sposobów wyrażania czci, jednak stawia też przy tym odpowiednie granice i proponuje odpowiedni sposób postrzegania sprawy muzyki w obecnym kulcie Bożym.

(1*) Muzyka Darem Bożym – Jest to kolejne spostrzeżenie z cyklu ,,oczywistych oczywistości’’ jednak jak to się mawia, najciemniej jest pod latarnią. Czy my ludzie wierni zdajemy sobie sprawę z tego, iż muzyka stanowi dar Boży? A jeżeli tak, to jak obchodzę się z tym darem?
W świecie współczesnym każdego dnia, otrzymujemy mnóstwo darów, czy to pocałunek,
czy to 1 złoty i 45 groszy na bilet tramwajowy jednoprzejazdowy tytułem tego, iż zapomnieliśmy portfela, czy to kanapkę do pracy ,,małżonkowej’’ proweniencji, albo kubek z uroczym misiem na dwudzieste urodziny, podwyżkę od szefa jako że ,, w drodze’’ mamy siódmego malucha czy też wiele innych darów.

Każdy z tych darów na ogół ma kilka cech wspólnych; a) doceniamy ten dar b) doceniamy osobę darczyńcy c) pielęgnujemy ten dar d) pamiętamy o tym darze e) chwalimy się tym darem f) jeśli jest taka możliwość – staramy się dany dar rozwijać (np. talent).
Jest jednak prawdą iż z czasem wiele darów (zwłaszcza tych materialnych) traci swoje zastosowanie, jakkolwiek nie przeszkadza to nam w magazynowaniu ich na półkach w szafie za szklanymi drzwiczkami, lub w pudełkach na strychu po uprzednim opatrzeniu danego przedmiotu w folię bąbelkową. Raz na jakiś czas odkurzymy sobie szafę a przy okazji pozbędziemy się kurzu ze starych podarków zadając sobie być może pytanie po co ja właściwie to jeszcze trzymam? Najczęściej po takim pytaniu przypominamy sobie osobę lub kontekst uzyskania danego daru i z radością wracamy do chwalebnego magazynowania ,,kochanych rupieci’’ z sympatii i szacunku do darczyńcy,
tak aby każde kolejne spojrzenie na podarek wzbudzało w nas ciepłe wspomnienia.
A zatem, przytłacza swoją słusznością podstawowe pytanie; dlaczego tak dbamy o przysłowiowy ,,garnuszek’’, który za 100 lat stanie się prochem, a nie dbamy o Dar pochodzący od Boga Żywego? Dlaczego tak mało uświadamiamy sobie fakt, iż w zasadzie otrzymaliśmy od Stwórcy prezent ?
Czy doceniamy ten dar? Czy doceniamy Boga za muzykę? Czy pielęgnujemy muzykę w Jego Świątyni? Czy pamiętamy, że muzyka jest Jego łaską i wielkim upominkiem dla człowieka? Czy jesteśmy dumni z daru muzyki i czy rozwijamy się w tej materii ?
Odpowiedź na powyższe pytania i rozumne porównanie Muzyki jako Daru Bożego z naszą ludzką codziennością i obchodzeniem się z każdym najdrobniejszym prezencikiem w sposób zaiste ,,czcigodny’’ może wiele powiedzieć nam nie tylko o naszym stosunku do muzyki, ale również o wierze, albowiem… WIARA JEST ŁASKĄ.

(2*) Radość ducha i rozkosz umysłowa to kolejne terminy, które należy spróbować wytłumaczyć i pojąć chcąc podejmować służbę muzyczną w KK.

a) Radość ducha – czym może być? Z czym może być mylona? Otóż jako podstawowe kryterium rozważania powyższego terminu może służyć fragment Listu Świętego Pawła do Galatów;
Oto, czego uczę: postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała. Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie. Jeśli jednak pozwolicie się prowadzić duchowi, nie znajdziecie się w niewoli Prawa. [Ga 5, 16-18]

A zatem należy sobie uświadomić, iż radość ducha stanowi nie tylko osobną rzeczywistość wobec ,,radości ciała’’, ale również (jak podkreśla tytuł rozdziału Listu św. Pawła) te wartości stoją wobec siebie w pewnej opozycji, którą również należy odpowiednio zrozumieć, albowiem Stwórca stworzył człowieka jako sumę, wraz z jego emocjami, a więc czym jest w zasadzie owa radość ducha?
Kiedy w ogóle można mówić o takim zjawisku jak radość ?
Zwykle człowiek okazuje radość kiedy jakiejś jego sferze wyświadczane jest działanie,
które przynosi pewną korzyść (nie mylić z przyjemnością, albowiem przyjemność jest rezultatem wyświadczania korzyści na rzecz sfer odpowiadających za uzyskiwanie rzeczonej przyjemności),
a zatem radość ducha, stanowi takie działanie, dzięki któremu zyskuje nasza dusza, a kiedy zyskuje nasza dusza? Nasza dusza zyskuje wówczas gdy przybliża się do Stwórcy, albowiem On ją ożywia, karmi, poi i pobudza do życia i rozwoju. Przykładem radości ducha może być Kantyk Zachariasza [Łk 1, 67 – 79], lub Magnificat [Łk 1, 46 – 56] jakkolwiek obydwa Teksty można interpretować jako natchnioną przez Ducha Świętego modlitwę, która stanowi świadectwo wcześniej zaistniałej radości ducha. Tutaj należałoby postawić pytanie, dlaczego radość emocjonalna nie może być utożsamiana z radością ducha i czemu należy być ostrożnym w stosunku do tej pierwszej?
Osobiście uważam, iż odpowiedź jest wbrew pozorom prosta, gdyż radość emocjonalna sama w sobie nie przynosi nam radości duchowej jako rezultat tej pierwszej i wielką tragedią współczesnego świata, jest okłamywanie się że jest zupełnie odwrotnie. Możliwa jest natomiast radość emocjonalna jako pochodna rzeczywistej radości duchowej, gdyż człowiek jako naturalny twór Bożego działania umie wyrażać spontaniczną radość, kiedy jego duchowość przybliża się do Stwórcy.
A zatem należy pielęgnować taką muzykę, która sprawia iż człowieka raduje się w duszy,
gdyż ta właśnie muzyka umożliwia mu rzeczywiste spotkanie z Bogiem ponad emocjami,
które mogą stanowić ,,dodatkowy efekt’’ jednak nie są celem samym w sobie.

b) rozkosz umysłowa – Termin ten można wytłumaczyć idąc tropem wyjaśniania istoty radości ducha, w której podjęta została próba pewnej systematyzacji na zasadzie środka i nagrody.
Świat od zawsze oferował i oferuje niezliczone ilości rodzajów rozkoszy, jest rozkosz zmysłowa, rozkosz smakowa, rozkosz cielesna, rozkosz dla ucha, rozkosz dla serca, rozkosz dla wzroku,
rozkosz dla powonienia i wiele innych, jednak spośród tak bogatego ,,wachlarza’’ możliwości Kościół zdecydował się na wyróżnienie rozkoszy umysłowej , nie obejdzie się bez prostego pytania, dlaczego?

Zestawienie dwóch powyższych terminów (radość ducha i rozkosz umysłowa) przywodzi na myśl tytuł encykliki św. Jana Pawła II zatytułowanej Fides et Ratio (Wiara i Rozum) i tutaj również należy postawić sobie inne pytanie, na które odpowiedź przyniesie również wyjaśnienie wyboru rozkoszy umysłowej przez Kościoł. Dlaczego to właśnie rozum winien uzupełniać wiarę (podług zasady
św. Anzelma z Canterbury fides quaerens intellectum), a nie np. emocja jako akt częstokroć najbardziej szczery i spontaniczny ?

Otóż warto zdywersyfikować emocje z umysłem według dwóch kryteriów:

I. Stałość – emocje mimo swego cudownego i często pożądanego oddziaływania na nas jako ludzi stanowią również element, który ogromnie łatwo daje się poddać wszelkiego rodzaju manipulacjom, zachwianiom, uprzedzeniom, oraz innym zabiegom wykrzywiającym obraz rzeczywistości, który te emocje winny opisywać. Emocja nadto jest częstokroć aktem równie spontanicznym co ulotnym i nie stanowi pewnego punktu odniesienia, gdyż nie można się na niej na dłuższą metę oprzeć.
Inaczej sprawa się ma z rozumem, który również można poddać wyżej nadmienionym zabiegom, które mają na celu ingerencję w przekazywane prawdy w celu jej wykrzywienia, jednak zwykle istnieje wiele innych pewnych punktów odniesienia, które z czasem mogą ,,wyprostować’’ czyiś punkt widzenia i wiedzę, która stanowi silne oparcie wtedy kiedy inne elementy naszego jestestwa zawodzą. Paradoksalnie wiedza może również uzupełniać emocje, albowiem to właśnie wiedza
w momencie ,,uczuciowej posuchy’’ przypomina nam, iż nasze serce było skłonne do wyrażania konkretnych emocji wobec np. drugiej osoby. Wiedza w porównaniu z innymi cechami stanowi najbardziej stałą, a więc wierną, a więc niezmienną, a więc prawdziwą (a więc….) wartość,
która może uzupełniać wiarę.

II. Podziw – Wiedza stanowi taką wartość, która zawsze wzbudzi podziw jakiejś grupy ludzi,
gdyż jest to wartość, która wymaga działania człowieka aby ją posiąść w przeciwieństwie do emocji, które posiada każdy z nas. Człowiek aby chciał zaingerować w swoje życie i swoją strefę komfortu
w celu wprowadzenia korekt i zmian potrzebuje autorytetu z wiedzą, którą tenże autorytet zechce się podzielić z drugą osobą, a ponieważ wiara zakłada Ewangelizację i głoszenie Dobrej Nowiny,
toteż należy sobie uświadomić jak doniosłą rolę w dziejach ludzkości odgrywała wiedza i rozum, oraz w jak wielkim poważaniem cieszyły się owe wartości (czego dowodem może być chociażby zwyczajowe miano mędrca przyznawane przez konkretne środowisko). Z całą mocą należy jednak stwierdzić, iż mądrość, wiedza i podziw nie powinny pobudzać kogokolwiek do pychy
i przemądrzałości, albowiem fakt, iż wiedza od zawsze cieszyła się ogromnym poważaniem nie stanowi argumentu po temu aby tenże podziw stanowił cel sam w sobie.

Podsumowując, należy poszukiwać takiej muzyki wewnątrz przestrzeni Sacrum, która pobudzi nasz umysł ku rozkoszy, która to rozkosz będzie wartością czystą i wzajemnie uzupełniającą się z radością ducha, gdyż świadomość wzniosłości dzieła sztuki, świadczy o Tym, dla Kogo jest ona ofiarowywana, zaś ta świadomość poprowadzi nas do bojaźni Bożej i odkrywania Prawdy o Bogu.

(3*) Rozumna dusza – Termin stanowi swego rodzaju wypadkową powyższych, omówionych cech, jednak warto spojrzeć nań jako na coś szczególnego w swojej istocie.
Kiedy dusza jest rozumna ? Wtedy kiedy człowiek w swych dążeniach kieruje się duszą i to ona panuje nad resztą jego cech i pragnień. W takiej sytuacji mamy do czynienia z osobą, której dusza potrafi kierować nim samym, zaś dusza winna być pobudzana przez Boga, który przy szczególnym udziale sumienia darzy człowieka odpowiednimi intencjami, radami, pragnieniami i innymi wartościami, które pomagają nam stale dążyć ku Niebu, de facto można pokusić się o stwierdzenie,
iż fakt zaistnienia rozumnej duszy jest ściśle powiązany z faktem zaistnienia duszy zespolonej z Bogiem. Taka to rozumna dusza staje w opozycji do pragnień ciała i świata, gdyż częstokroć są to dwie rzeczywistości, które się ze sobą ścierają, …bo myśli moje nie są myślami waszymi
ani wasze drogi moimi drogami - wyrocznia Pana. [Iz 55, 8].
Jakże ogromne było zdziwienie świadków Zesłania Ducha Świętego gdy dowiedzieli się,
że Apostołowie wcale nie są upojeni młodym winem, kiedy pod natchnieniem Boga głosili Jego Świętość w sposób zupełnie niezwykły [Dz 2, 1 – 41] .

Należy zatem szukać takiej muzyki, która nie jest z tego świata, a która pobudza rozumną duszę do jeszcze ściślejszej kontemplacji Bożych Tajemnic i nie narzuca skojarzeń światowych lub innych, które mogłyby zakłócić dążność duszy do Stworzyciela.

Podpunkty od (4*) do (22*) zostaną szczegółowo omówione w kolejnych wpisach.
Szczęść Boże,

JKMK
+++

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz