NIECH BĘDZIE POCHWALONY JEZUS CHRYSTUS +++
(Postanowiłem nieco zaingerować w pierwotny układ omawianych podpunktów
albowiem kolejne lektury poniższego fragmentu po pewnym czasie przyniosły nowe
refleksje, którymi pragnę się podzielić. Nowa numeracja rozpoczyna się od
ostatniej cyfry, którą został opatrzony przypis zamykający poprzedni passus
encykliki.)
ŚPIEW GREGORIAŃSKI
Liczne świadectwa Ojców i Pisarzy
Kościoła stwierdzają, że z nastaniem wolności i pokoju dla Kościoła, psalmy i
pieśni liturgiczne były w codziennym niemal użyciu. Co więcej, tworzono nowe
rodzaje świętych pieśni (6*),
które bardziej udoskonalały Szkoły śpiewacze (7*), szczególnie w Rzymie. Poprzednik zaś Nasz, błogosławionej
pamięci święty Grzegorz Wielki, jak to przekazała nam tradycja, wszystko to, co
zostawiły w spuściźnie dawne pokolenia, troskliwie zebrał i mądrze
uporządkował, chroniąc czystość i całość (8a*) śpiewu kościelnego odpowiednimi, prawami i regułami (8b*).
Stopniowo rzymski sposób
wykonywania śpiewu przeszedł ze świętego Miasta do innych krajów Zachodu,
wzbogacając się nie tylko nowymi formami muzycznymi lecz, i wprowadzając nowy
rodzaj świętego śpiewu (9a*),
mianowicie śpiew religijny w języku ludowym (9b*).
Sam zaś śpiew zbiorowy, który od
imienia św. Grzegorza (G r e g o r i u s), jego odnowiciela, otrzymał nazwę g r
e g o r i a ń s k i e g o, od wieku VIII czy IX prawie we wszystkich krajach
chrześcijańskiej Europy zyskał pomoc i ozdobę w postaci towarzyszącej mu gry
na organach (10*).
ŚPIEW POLIFONICZNY
W wieku IX zaczął się stopniowo
szerzyć śpiew polifoniczny, czyli wielogłosowy, którego naukę uprawiano i
udoskonalano (11*) przez
następne wielki, aż w sposób szczególny w wieku XV i XVI doszedł pod
kierunkiem znakomitych mistrzów do podziwu godnej doskonałości (12*).
I ten śpiew polifoniczny czyli
wielogłosowy Kościół miał zawsze w wielkiej czci, dopuszczając go do
uroczystego odbywania świętych obrzędów nawet w rzymskich bazylikach i w
papieskich nabożeństwach (13*).
Wspaniałość tego śpiewu wzmogła się jeszcze bardziej z chwilą, gdy oprócz
organów do głosu śpiewaków dodano i inne instrumenty muzyczne.
(6*) Pieśni Kościelne, pieśni liturgiczne, pieśni mszalne, pieśni
przygodne, pieśni Maryjne, pieśni eucharystyczne, ,,pieśni’’ wspólnot
charyzmatycznych, pieśni uwielbienia….. przede wszystkim ŚWIĘTE Pieśni, dlaczego
to takie ważne? Przecież zacytowana nomenklatura przewidziana dla różnorodnych
typów i gatunków muzyki sakralnej nie jest błędna. Owszem, mało tego, jest
poprawna i potrzebna, niemniej jednak należy z całą mocą zaznaczyć, iż pieśni
Kościoła powinny być przede wszystkim święte,
albowiem ich zadanie polega na pobudzaniu do świętości, na umacnianiu w dążeniu
do świętości, na powoływaniu do świętości, a także na chwaleniu Boga, Który
Jest Święty. Należy zmienić perspektywę, umocnioną przez pewien rodzaj rutyny w
tym względzie i odnowić swoje myślenie na temat muzyki w Kościele. I tutaj
należy postawić pewne pytanie; czy muzyka którą słyszę lub wykonuję we Świątyni
pobudza mnie do świętości i sprawia, że moje dążenia do Stwórcy stają się coraz
pewniejsze i ukonkretniają to co wyznajemy ustami? A jeżeli naprawdę dążymy do
świętości, to czy muzyka, którą wykonujemy ustami, rzeczywiście odzwierciedla
to jak żyjemy, a jeszcze dobitniej, jak żyły pokolenia Świętych i
Błogosławionych Sług Bożych, Które tak często wspominamy ?
Jaka powinna być muzyka w Kościele, a zwłaszcza podczas sprawowania
sakramentów? Święta.
(Bądźcie świętymi, bo Ja jestem
święty, Pan, Bóg wasz! [Kpł 19, 2b] )
(7*) Szkoła – miejsce służące przede wszystkim do zdobywania wiedzy poprzez
słuchanie, lub czynny udział w ćwiczeniach proponowanych przez znawców danej
dziedziny.
Ta prosta, robocza definicja została przytoczona w celu pokazania, iż
nie wszystko co jest znane, powszechnie rozumiane i zdawałoby się oczywiste, faktycznie
takie jest, albowiem praktyka wskazuje na pewien osobliwy problem dotykający
współczesnej muzyki liturgicznej, mianowicie:
coraz więcej osób, które nie mają specjalistycznej wiedzy,
umiejętności, a co najgorsze; woli zdobywania i udoskonalania tychże
wymienionych cech, pragną nie tylko zabierać głos na tematy Sacrum, ale również uroiły sobie, iż ich
stanowisko jest ostateczne i wiążące, albowiem na to wskazują ,,ich emocje, ich
przeżycia, ich doświadczenia’’, a więc po opanowaniu wybranego instrumentu
(najczęściej pada na gitarę o sześciu strunach we wszelakiej odmianie) w
stopniu mizernym, pragną ,,sprzedać’’ swój talent właśnie podczas Najświętszej
Ofiary.
Taka postawa poniekąd jest wytłumaczalna, albowiem Kościół
jest miejscem, gdzie każdy człowiek może odnaleźć to czego nie otrzymuje od
świata, a w tym jakieś uznanie lub podziw, bowiem wąskie jest grono odbiorców
chcących słuchać osoby, która raczy zagrać cztery akordy akompaniując sobie do
śpiewu o którego jakości często trudno rzec coś pozytywnego (jeśli chodzi o
rodzaj emisji, która przystoi w Domu Bożym). Dziwi więc ogromnie ta wątpliwej
jakości synteza skrajnych rzeczywistości, której suma przedstawia się w taki
sposób, iż przyjmujemy do Kościoła to co światowe w swej strukturze i idei,
jednak tenże świat zdaje się odcinać od tego co zostało przez nas zaadaptowane.
Summa summarum, staramy się
ofiarować Stwórcy kiczowatą wersję kiczu, czyż może być gorzej ?
Otóż może, albowiem dyskryminacji poddawani są ludzie, którzy stali
się posiadaczami konkretnej wiedzy i umiejętności wskazujących na obycie z
materią muzyczną i liturgiczną, słyszy się bowiem iż są to ,,faryzeusze’’ ,
,,rubrycyści’’ , można również stać się bohaterem dowcipu ,,jaka jest różnica między
liturgistą a terrorystą? Z terrorystą można negocjować’’. Zgadzam się z tym
żartem, albowiem liturgista to ktoś, kto winien zdawać sobie sprawę iż nie jest
właścicielem dobra, które pragnie poddać się negocjacjom, tylko jego opiekunem i
sługą. Ad meritum, jak to jest iż aby
znaleźć pracę w miarę szanującej się firmie potrzebne jest dobre CV, udana
rozmowa kwalifikacyjna, a niekiedy powodzenie w konkursie na dane stanowisko,
zaś w Kościele (gdzie w przeciwieństwie do rzeczonej firmy mamy do czynienia z
Największą Świętością, nie zaś z doczesnością) wystarczą ,,dobre chęci’’ i
antyfona ,,ja się tak modlę!’’ ? Czy nie doszliśmy jako lud Boży do pewnego
absurdu ? Czy nie okłamujemy samych siebie iż naprawdę wierzymy, zaś Stwórcę
traktujemy gorzej niż szefa w pracy lub człowieka?
Szkoła – miejsce gdzie należy
się udać, chcąc poznać tajniki czegokolwiek, w tym tajniki służby muzycznej podczas
Liturgii.
(8*) Reguły i prawa
częstokroć kojarzone są z jakimś rodzajem presji, która nie pozwala na pełną
naturalność i spontaniczność, niemniej jednak należy stwierdzić, iż człowiek
podczas sakramentu bierzmowania otrzymuje dar mądrości, który pozwala mu odkryć
i zdefiniować pojęcie granicy.
Granica wcale nie musi kojarzyć się wyłącznie z czymś złym, albowiem
jest to wyłącznie informacja, iż coś się kończy, a coś się zaczyna, czy to na
gruncie obszaru państwa, czy to na gruncie języka, wytrzymałości, ilości
spożywania alkoholu, ilości przyswajania wiedzy na jeden dzień etc.
Mądrość ludzka jako dar Boży pomaga nam rozeznać gdzie leżą nasze
limity, których nie warto przekraczać, toteż troskliwość zaleca (w tej idealnej
wizji ustanawiania praw i reguł) stawianie podobnych ,,znaczników’’ tam gdzie
są one naprawdę niezbędne, gdzie różnorodność poglądowa jest niezwykle szeroka.
Takowe działanie zdaje się być aktem zaiste koniecznym, aby zarówno człowiek
jak i środowisko mogli funkcjonować w sposób zdrowy w każdym wymiarze życia.
Nie inaczej jest z muzyką liturgiczną, którą chronią dokumenty Kościoła
stanowiące sumę mądrości i doświadczenia ludzkiego w tejże dziedzinie,
zabezpieczonej Bożą łaską. Dlaczego warto chronić czystość i całość ?
Albowiem owocem konkretnej pracy i starań ludzi, którzy poświęcili się muzyce
liturgicznej jest pewien model stanowiący mądre połączenie tego co duchowe,
wraz z tym co ludzkie, albowiem duch winien wpływać na ciało i być podstawowym
jego motywatorem i bodźcem w poczynaniach
(wiemy, iż działanie w drugą stronę, rzadko kiedy jest skuteczne w sferze
sacrum).
Dokumenty zawierają ważną informację o konkretnym rezultacie ludzkich
poszukiwań w dziedzinie muzyki i liturgii podając do przestrzegania pewien
wypracowany model, który jest uznawany za dobry, bowiem przemawia za nim
doświadczenie wielu pokoleń ludzi, którzy mieli i mają żywą relację z Bogiem
opartą na akcie woli i tym co duchowe, stąd tak ważne jest zachowanie całości rzeczonych rezultatów, jak
również czystość tychże aby żaden
element światowy i zmysłowy nie ,,zatruł’’ tego co czyste i duchowe ( Czyż nie wiecie, że odrobina kwasu całe
ciasto zakwasza?
[5, 6b] ).
Rzeczami oczywistymi i naturalnymi są potrzeba i pragnienie
poszukiwania oraz rozwoju, również na gruncie muzyki, ślepy konserwatyzm jest
strategią nie gwarantującą żywotności jakiejkolwiek dziedziny, albowiem każdy uczony w Piśmie, który stał się
uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego
skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare [Mt 13,52] , lub jak powie Święty
Augustyn; Mądrym jest ten, kto potrafi odkryć wypełnienie się „starego” w tym,
co „nowe”.
Z całą mocą należy wystrzegać się złego ducha modernizmu, bylejakości,
liberalnego podejścia do spraw fundamentalnych, niemniej jednak muzyka jako
ogromne bogactwo wciąż na nowo odkrywane stanowi wielki dar Boży, który należy
poddać wszelkim badaniom pod egidą osób do tego powołanych i posiadających
wymaganą wiedzę oraz umiejętności, tak aby Liturgia wciąż motywowała nas do
pracy na jej rzecz, oraz aby mądrze uświęcała kolejne środki, które wskażą nam
Boga.
(9*) W tym podpunkcie warto
skupić się na micie tradycji jako
furtce ku wszelkim nadużyciom.
Warto zauważyć, iż tradycja zwykle stanowi pozytywny element w
kulturze chrześcijańskiej, rozważane dokumenty też stanowią w jakimś stopniu
wypadkową tradycji, albowiem tradycja to nic innego jak rzeczywista praktyka
grupy osób, która motywuje odpowiednie gremia do rozważenia jej, wprowadzenia
ewentualnych poprawek i normalizacji pod kątem prawnym. Problem zaczyna się
wtedy, kiedy człowiek zaczyna nazywać jakikolwiek przejaw prywatnej ,,inwencji
twórczej’’ na gruncie sacrum ,,tradycją’’
i czyni z niej niejako tarczę przed wszelką krytyką, roztropnością i zdrowym
rozsądkiem. Sytuacja zdaje się być absurdalna zwłaszcza wtedy, kiedy takowe
,,tradycje’’ ustanawiane są wstecz, czyli wtedy kiedy praktyka jednostki lub
grupy, rażąco odbiega od tego co jest już dawno zdefiniowane i znormalizowane w
Magisterium Kościoła Katolickiego.
Śpiew w języku ludowym to również bogaty element tradycji i słusznie
Papież Pius XII podkreślił jego rangę jako śpiew
święty, niemniej jednak czymś podstawowym i naturalnym winno być nasze
zawierzenie Kościołowi i przyjęcie tego co w swej mądrości orzeka jako
przydatne do Liturgii i tenże śpiew również przeszedł swoją drogę ku temu, aby
utwierdzić się w sercach ludzi jako czynnik podnoszący w swej materii umysł ku
Sprawom Niebieskim, zaś po roztropnych badaniach zyskał on aprobatę Kościoła i
cieszy się czcią tradycji w sensie pozytywnym, a zarazem jest śpiewem, który
jest święty. Warto zawsze pytać o
źródła tradycji, zwłaszcza wtedy kiedy ma się do czynienia z czymś co budzi
spore wątpliwości i kontrowersje, lub ewidentnie wskazuje na błąd w rozumowaniu
strony praktykującej działania sprzeczne z istotą Liturgii i Sacrum, nie należy uginać się pod presją
otoczenia, gdyż nie rzeczone otoczenie stanowi stosowne gremium do orzekania o
poprawności tego, co już dawno zostało uznane za poprawne bądź błędne wszyscy ludzie wierni powinni być strażnikami tego co święte i co katolickie,
gdyż taka postawa nie tylko sprzyja rzeczywistej Chwale Bożej i naszemu
uświęceniu, ale także stanowi nieodzowny element naszej tożsamości i spaja nas
jako konkretną grupę ludzi, którzy pragną Królestwa, Które nie jest z tego świata [J 18, 36a].
(10*) Punkt może stanowić
pewną definicję akompaniamentu liturgicznego, albowiem podkreślone zdanie
zawiera trzy istotne terminy, które winny być zachowane w dobrym
akompaniamencie organowym, które są ku temu instrumentem wyśmienitym.
a) Pomoc – aby zaistniała
rzeczywista pomoc dla śpiewu, akompaniament musi być stabilny i podporządkowany
wszelkim elementom dzieła muzycznego, które jest aktualnie wykonywane,
szczególnie gdy jest to przywołany przez autora encykliki chorał gregoriański , który przez lata wzbudził wiele wątpliwości
pod kątem wykonawczym do czego w sposób szczególny przyczyniła się jego
paleografia. Organista winien nieustannie pogłębiać swoją wiedzę oraz
umiejętności akompaniamentu, aby stanowić oparcie dla ludu śpiewającego.
b) Ozdoba – Akompaniament
oprócz tego, iż wspiera wykonywany śpiew, powinien być również dlań ozdobą, a
zatem tak jak kobieta, która ubiera kolczyki podkreśla swoje naturalne piękno,
tak brzmienie akompaniamentu winno podkreślać wzniosłość śpiewu, nie zaś
powodować jego zniekształcenie.
c) Towarzyszenie – Termin
ten jest mocno zbliżony do pomocy,
aczkolwiek więcej mówi o wewnętrznym nastawieniu akompaniatora, niźli o stronie
technicznej, którą rzeczywiście podejmuje punkt a) , bowiem czym w rzeczywistości jest towarzystwo ? Jest to
współdziałanie w określonym celu, który to cel zawarty jest w trybie
oficjalnym, lub nieoficjalnym, niemniej jednak chodzi o cel, nie zaś o
jednostki, które do niego zmierzają, gdyż to nie one są rzeczonym celem.
Z tych zawiłych dywagacji z wieloma powtórzeniami ,,słowa klucza’’
płynie konkretny, istotny wniosek; akompaniator jest częścią wspólnoty którą
wspiera i wspomaga na modlitwie, nie jest natomiast jej celebrytą, owszem
stanowi istotny element grupy, na którym spoczywa ogromna odpowiedzialność,
aczkolwiek wciąż jest organem (dosłownie i w przenośni) funkcjonującym w
organizmie wspólnoty Kościoła i danej Liturgii [1 Kor 12]. Organy winny
towarzyszyć śpiewowi wspólnoty i w pokorze umacniać jej muzyczne poczynania,
nie zaś je przytłaczać.
(11*) Kolejny raz zostaje
podkreślona waga i rola nauki jako działanie konieczne do rozwoju.
(12*) Raz jeszcze Pius XII
podkreśla kto powinien odpowiadać za muzykę w Kościele, oraz dbać o jej rozwój
i dalszy przekaz.
(13*) ,,Pana nie ma na
liście…’’ – Tytuł podpunktu wynika z pewnego skojarzenia sytuacji bankietowej.
Przychodzi znany wszystkim arystokrata za którym ciągnie służba, podaje
nazwisko, lokaj sprawdza listę gości i z zachowaniem wszelkiej etykiety
odmawia dostojnikowi uczestnictwa w bankiecie, gdyż jego osoba nie została przewidziana w planach gospodarza. Następnie przychodzi kupiec, który również jest wszystkim dobrze
znany, aspiruje on do szlacheckich splendorów ówcześnie zabiegając względu
odpowiednich osób, jednak z rozczarowaniem wraca do swego domu, albowiem jego
nazwisko nie zostało przewidziane wśród bawiących się. Na koniec, lecz na czas zjawia się prosty obywatel, pracownik sądu miejskiego w swym najlepszym i jedynym fraku, który to pracownik jest znany, ale również niezwykle lubiany albowiem uchodzi za człowieka serdecznego, pomocnego i niezwykle pokornego, tak iż potrafi się z powodzeniem dopasować do każdej sytuacji w sposób nie narzucający się i zawsze wnosi coś dobrego do towarzystwa. Tenże pracownik znalazł się na liści gości i spędza wieczór wśród arystokracji z czasem stając się jej częścią.
Powyższa dykteryjka podyktowana została przez obecność pewnego
szczególnego wyrazu w podkreślonym zdaniu, chodzi o słowo dopuszczać (I ten śpiew
polifoniczny czyli wielogłosowy Kościół miał zawsze w wielkiej czci,
dopuszczając go do uroczystego odbywania świętych obrzędów nawet w rzymskich
bazylikach i w papieskich nabożeństwach).
Nie budzi wątpliwości fakt, iż zwłaszcza w perspektywie dzisiejszych
czasów śpiew polifoniczny stanowi jeden z najwznioślejszych wyrazów kunsztu i
zupełnie pasuje do uroczystości kościelnych, przynajmniej tak się wielu ludziom
wydaje, bo nawet tak zacny i w swej materii pozytywnie porażający twór ludzkiego
wyobrażenia o muzyce ,,musi się upokorzyć’’ i uznać swoją rolę w Liturgii,
będąc do niej dopuszczonym (sic!). Omawiany cytat wprowadza również hierarchizację przestrzeni liturgicznych poprzez słowo nawet (w rzymskich bazylikach
i w papieskich nabożeństwach), a więc jest to jasny sygnał, iż muzyka w
nawet najbardziej artystycznej i pobożnej formie nie ma w sobie właściwości,
które mogłyby samoistnie naruszyć Mszę Świętą, gdyż to Liturgia powołuje i
uświęca muzykę nań przeznaczoną (Cóż
bowiem jest ważniejsze, złoto czy przybytek, który uświęca złoto?
[Mt 23, 17b] ). Niekiedy można usłyszeć argumentację następującą;
,,Ależ to jest po łacinie! Więc pasuje do Liturgii!’’ , ,,Przecież to dzieło
Palestriny! Jakże tego nie zaśpiewać?!’’ , ,,Proszę Pana! Toż to najczystsza
polifonia trzeciej generacji szkoły franko-flamandzkiej! (to rzadziej…albo w
ogóle..)’’
Można cieszyć się najwyższym standardem jestestwa, a można nie być
zaproszonym na ucztę, można być arcydziełem sztuki, a można nie być
dopuszczonym do Liturgii, gdyż tak jak źródłem grzechów jest pycha, tak źródłem
cnót jest pokora i jeżeli Msza Święta to przestrzeń, gdzie pełnia stworzenia
wielbi Boga, to każdy jej czynnik winien w pokorze zaakceptować swoją rolę na
niej, nawet jeżeli w oczach ludzkich jest czymś niezwykłym i doniosłym. Wtedy
każde arcydzieło stanie się wyrazem uwielbienia Niepojętej Trójcy Świętej, zaś
Liturgia nie będzie stanowić źródła pychy dla tych, którzy przed Tą Tajemnicą
Boga, winni się szczególnie ukorzyć i we wdzięczności służyć otrzymanymi talentami
oczekując zaproszenia od Gospodarza, Który ma dla nas mieszkań wiele [J 14, 2a] i miłuje pokorę.
Jakież to wspaniałe dzieło, kiedy człowiek z Bożą łaską rodzi owoc
swojej wytrwałej pracy, a później w pokorze czeka na odpowiedni moment, kiedy
tymże owocem podzieli się ze wspólnotą wiernych, aby wspólnie ofiarować je
Stwórcy, Który Jest Sprawcą chcenia i
działania [Flp 2, 13].
JKMK
+++